INFORMACJE

Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 32. "Czasami ludzie potrzebują drugiej szansy, ponieważ czas nie był gotowy na pierwszą"

Kiedy i Jonathan opuścił salę, usiadłem obok Freesii. Spojrzałem w jej cudowne, lecz załzawione oczy. Bardzo za nimi tęskniłem.
- Czego chcesz? – spytała sucho.
- Kocham Cię, Freesia.
Prychnęła.
- Jeśli tylko to chciałeś mi powiedzieć, to możesz już wyjść.
Przez chwilę nic nie mówiłem, bo tak naprawdę nie miałem pojęcia, co mógłbym jej powiedzieć. Zerknęła na wyświetlacz telefonu.
- Czas ci się kończy – rzuciła zimnym tonem głosu.
- Freesia, ja cię kocham. Nigdy nie przestałem. Nie wiem dlaczego cię zostawiłem. To było głupie. Nie wiedziałem, że tak bardzo cię zranię. Nie chciałem. Po prostu... Też poczułem się zraniony. I to wygrało. Nigdy nie miałem takiej „prawdziwej” dziewczyny, która kochałaby mnie za to kim jestem, no była Caitlin, ale mniejsza o nią, byliśmy za młodzi na poważny związek. Kiedy mi powiedziałaś o Jonathanie, przez moment pomyślałem, że ciągle go kochasz, a ze mną jesteś tylko dla kasy. Przepraszam cię, Freesia.
- Wyjdź stąd.
- Nie, Freesia. Kocham Cię, a ty kochasz mnie i będę o nas walczył.
- Nie kocham cię – powiedziała.
- To nie prawda. A jeśli tak, to powtórz to, patrząc w moje oczy – byłem zbyt pewny siebie, jak na mnie.
W końcu popatrzyła w moje oczy. Zbliżyłem się do niej, powtarzając sobie w duchu: „będzie dobrze, Justin. Ona cię kocha”.

- Kocham Cię, Justin, nie umiem kłamać – powiedziałam.
Masz rację, kochasz go, ale nie zmienia to faktu, że cholernie przez niego cierpiałaś i nie masz zamiaru kolejny raz popełnić tego błędu – mówił mój rozum. Och, Freesia, kogo ty oszukujesz. Nieważne, jak on cię zranił. Kochasz go i chcesz z nim być. Powiedz mu to – powtarzało serce. Typowa walka. Wybór serca wydawał mi się przyjemniejszy, ale rozumu – bezpieczniejszy. Zamknęłam oczy, w których zbierały się łzy.
- Freesia, nie płacz – Justin usiadł tuż przy mnie i chwycił mój podbródek. Patrzył na mnie tymi swoimi cudnymi oczami. Jego słodkie usta złożyły na moich krótki, czuły i delikatny pocałunek. – To jak dasz mi jeszcze jedną szansę, Frees?
Kiwnęłam tylko głową na „tak” i rozłożyłam ręce, żeby go przytulić. Objął mnie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam płakać. Justin nazwał mnie „Frees”, a tylko on mnie tak nazywał.
  - To jest marzenie, które goniłem
 Chcąc tak źle, by to stało się rzeczywistością
 I kiedy trzymasz moją dłoń, wtedy rozumiem
 Że tak ma być, bo kiedy kochanie jesteś ze mną

 To tak jakby anioł przyszedł i wziął mnie do nieba
 Jak Ty byś mnie wzięła do nieba, dziewczyno
 Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej
 Nie chce, żebyś odeszła, oh nie, więc

 Pozwólmy wybuchnąć muzyce, pójdziemy zatańczyć nasz taniec
 Żeby zadziwić innych, chociaż dla nich to nic nie znaczy
 Bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna
 Więc kochanie, wiem z pewnością, że nigdy nie pozwolę Ci odejść* - zaśpiewał mi do ucha szeptem Biebs.

Drzwi otworzyły się za sprawą Jonathana, który przerwał Justinowi i powiedział:
- Minęło już dużo więcej czasu niż trzy minuty, wynocha Bieber.
- Johny, zostaw go – poprosiłam, wciąż patrząc na Jusa.
- Freesia, co ci odbiło? To przez niego tu jesteś i chcesz, żeby został?
- Jestem tu z powodu własnej głupoty, a nie przez Justina – powiedziałam podnosząc się delikatnie na łokciach. – Johny, zawołaj proszę resztę.
Blondyn wyszedł na chwilę.
- Pomóc ci? – zapytał troskliwie Justin.
Pokiwałam głową i delikatnie usiadłam, Jus podtrzymał moje plecy i poprawił poduszkę. Położyłam się, przesuwając się na bok łóżka, żeby mój chłopak, siedział obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam się o niego.
- Czekaj, czekaj. Nie było nas jakieś 8 minut, co tu się stało? – zapytał radosny, jak zawsze, Christian.
- Cóż, podsumujmy to tak: Czasami ludzie potrzebują drugiej szansy, ponieważ czas nie był gotowy na pierwszą – uśmiechnęłam się, a Biebs cmoknął mnie w policzek, równie uradowany jak ja.

- Jezu, tak się cieszę, że w końcu mogę wrócić do domu – krzyknęłam, przekraczając próg szpitala i kierując się do auta Justina.
- Ja też się cieszę skarbie – powiedział Justin. – Ale musisz być jeszcze ostrożna.
- Tak, tak – przewróciłam oczami. – Justin, jestem wystarczająco silna, żeby sobie poradzić. Znasz mnie – uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek.
Naprawdę dobrze się już czułam. Lewy nadgarstek miałam jeszcze zabandażowany, ale głównie z mojej inicjatywy. Nie chciałam tego po prostu oglądać. Nie chciałam, żeby Justin to zobaczył. Nie chciałam, żeby ktokolwiek to widział. Chciałam o tym zapomnieć.
- Wiem, skarbie. Ale ja się bardzo o ciebie martwię. Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł cię ponownie stracić, Frees.
Zatrzymałam się, a Jus stanął naprzeciwko mnie. Popatrzyłam mu głęboko w oczy, a czołem oparłam się o jego. Czubki naszych nosów się stykały. Od pocałunku w szpitalu nie byliśmy tak blisko. Torbę, którą trzymał w ręku rzucił na ziemię i objął mnie w talii. Ja swoje ręce zarzuciłam na jego szyję. Uśmiechaliśmy się do siebie.
- Kotku, nie stracisz mnie. Nie pozwolę na to – powiedziałam i musnęłam delikatnie jego wargi. Odwzajemnił to. Przyciągnął mnie bliżej i czule pocałował. – Za bardzo cię kocham, Justin.
- Ja ciebie też kocham – szepnął, przez kolejny pocałunek. – Tęskniłem za tym.
- Ja też – zaśmiałam się.
Kiedy przekroczyłam próg domu zaraz przy moich nogach znalazł się Tost. Wzięłam go na ręce i zaczęłam ocierać się nosem o jego pyszczek. Położyłam go sobie na ramieniu, wcześniej zdejmując bordową bluzę. Justin obejmował mnie w talii i pogłaskał Tosta. Weszłam z nimi do kuchni, gdzie siedzieli: Angel, Jess, Chris, Chaz, Ryan i Johny. Zdziwiłam się, że Jonathan u nas jest. Owszem bywał w szpitalu, ale tylko wtedy, kiedy wiedział, że nie ma tam Justina. Właśnie on wstał pierwszy i delikatnie mnie przytulił.
- Witaj Freesia. – uśmiechnął się i odsunął, żeby zrobić miejsce Angel i reszcie, która chciała mnie powitać w domu.
Johny podszedł do Justina i powiedział coś, na tyle cicho, że nie mogłam tego usłyszeć. Biebs kiwnął głową i mrugnął do mnie. „Za chwilę wrócimy” szepnął. Przytuliłam każdego i usiadłam na kanapie. Co chwila zerkałam w stronę drzwi, żeby sprawdzić, czy może chłopacy nie przyszli. Bałam się. Znam Johnego już długo, ale tym razem nie mam pojęcia, co mogło mu odbić.
Wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem. „Chcesz coś do picia? Jasne, już ci przynoszę!” „Nie jest zimno? Może chcesz koc?” „A może głodna jesteś? No, zjedź coś, Freesia.” Okej, okej, może i spędziłam 5 dni w szpitalu i jestem odrobinę osłabiona, ale to nie znaczy, że muszą zachowywać się jak babcia, rozpieszczająca wnuczka! Kiedy piąty raz Jess zapytała, czy nie jestem głodna, nie wytrzymałam.
- Kochani! To, że byłam trochę w szpitalu, to nie znaczy, że nie umiem się już sobą zająć. Jestem wdzięczna, że się tak o mnie troszczycie, ale bez przesady. Jak będę głodna, to powiem. Jak będzie mi się chciało pić, to też was o tym poinformuję. Mam osiemnaście lat, a nie osiem – powiedziałam najmilej jak umiałam, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
- Wybacz Freesia, masz rację – powiedziała Angel, siedząca obok mnie. – Ale jak coś, to mów.
- Jasne. Pójdę do siebie, okej? A jak wróci Justin, to powiedzcie, żeby do mnie przyszedł. Z resztą, Jonathan niech też przyjdzie. Muszę z nimi pogadać.  – poprosiłam i nie czekając na odpowiedź, poszłam na górę.
_________
* Fragment "Never Let You Go"
I jest rodział :) Powiem Wam, że nawet mi pasuje, a jak Wam się podoba? ;* Mam nadzieję, że cieszycie się z wyboru Freesii. Nigdy nie planowałam dłuższego związku Frees  i Johnatana. Coś dobrze poszło mi pisanie tego rozdziału. Może nie tyle dobrze, co szybko, ale naprawdę mi się podoba :)
A jak wakacje? Opowiadajcie! :) U mnie w miarę okej, tylko nie mogę spędzić zbyt wiele czasu z chłopakiem i strasznie nad tym ubolewam :c Ale mam nadzieję, że w sierpniu to się zmieni ;*

Jeszcze raz chciałam wyjaśnić sprawę z zakończeniem bloga. Nie jest to związane z Jonatanem, to moja sprawa czy piszę i jeśli tak, to co piszę. Nie chcę, żebyście myślały, że to przez niego chcę zaprzestać kontynuacji tego opowiadania. To wyłącznie moja decyzja, a Wy mi w tym pomagacie w wyborze, głosując w sondzie na górze, po prawej stronie :)

Liczę na szczere komentarze ;* 
Do następnego ;* 


4 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział jak zawsze! <3
    CZEKAM NA NN ;*
    Mój pierwszy blog jaki zaczełam czytać...
    KOcham ten blog <3
    Wakacje? Nudne :(
    Do zobaczeni nanastępnym <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy to jest ważne?

      Usuń
    2. Ale, że co? Dla mnie wszystko co piszą moje czytelniczki jest ważne ;*

      Usuń
  2. cudowny rozdzial, caly blog! Ha! najwięcej glosow jest zebys kontynuowala! :D

    OdpowiedzUsuń