Okropne,
w momentach, kiedy słuchając radia, oglądając telewizję, czytając gazetę, czy
też przeglądając jakiś portal plotkarski natknęłam się na piosenkę, zdjęcie,
informację, czy jakąkolwiek wzmiankę dotyczącą Justina. Najbardziej bolał fakt,
że wszędzie chodził uśmiechnięty i radosny. Wydawał się też szczęśliwy, ale z
doświadczenia wiem, że jest bardzo dobrym aktorem. Chociaż możliwe jest, że
pogodził się z naszym rozstaniem. W końcu minęły dwa miesiące.
Okropne,
kiedy patrząc na tapetę w telefonie, czy na laptopie, których za nic w świecie
nie byłam w stanie zmienić, a przedstawiały one mnie i Justina, śmiejących się
z niczego, łzy napływały mi do oczu, niekontrolowanie spływały po policzkach i
kapały z podbródka, bo tak cholernie za tym tęskniłam.
Okropne,
kiedy widywałam się z Chazem, Ryanem albo Chrisem, którzy tak cholernie
przypominali mi Justina. Nie tylko pod względem wyglądu, bo podobieństwo nie
było jakieś ogromne, ale pod względem zachowania, czy też po prostu, dlatego,
że byli jego przyjaciółmi.
Okropne,
kiedy Angel lub Jess próbowały się dowiedzieć, dlaczego Justin ze mną zerwał. W
dalszym ciągu nie potrafiłam im nic o tym powiedzieć. Próbowałam wyjaśnić coś
Angel, ale zawsze zaczynałam płakać. Ból z każdym dniem coraz bardziej rozrywał
mnie od środka, a ponoć czas leczy rany... Czułam się jakbym rozpadała się na
miliony malutkich, drobniutkich kawałeczków.
Te
miesiące były dobre jedynie w momentach otępienia. Nie odczuwałam wtedy nic.
Oczywiście ból ciągle gdzieś we mnie siedział, ale nie był aż tak silny.
Nastawało to głównie wieczorami, kiedy leżąc w łóżku przed snem oczyszczałam
umysł od wszelkich myśli i patrzyłam w sufit. Taki był mój sposób na
„normalnie” zaśnięcie. Dopiero po rozstaniu, z Justinem uświadomiłam sobie, że,
od kiedy byliśmy parą, moje koszmary zniknęły. Nie śniło mi się wtedy nic, ale
zawsze lepsze to niż powtarzająca się w kółko zmora senna. Kiedy ze mną zerwał
one powróciły, ale jednak nie były takie same. Nie widziałam już kostuchy,
ciągle powtarzającej, że to przeze mnie moja mama nie żyje. Widziałam siebie,
siedzącą na ławce przed grobem mojej rodzicielki. Co gorsza, na dole nagrobka
widniał napis Zawszę będę Cię kochać,
którego nigdy tam nie było. Za mną stał Justin i obejmował mnie mocno. Po
chwili rozpływał się, a napis powiększał. W tej chwili, każdej nocy budziłam
się z krzykiem. Na początku Angel i Jessica przybiegały do mnie z różnymi
przedmiotami, którymi mogłyby mnie „obronić”. O ile pustą butelką po wodzie,
albo pluszowym misiem można obronić człowieka. Później przestały to robić.
Czasem zaglądała do mnie Angel, przytulała i powtarzała, że kiedyś na pewno
wszystko się ułoży. Chciałabym móc jej w to uwierzyć, ale nie miałam zamiaru po
raz kolejny się rozczarować.
W
pewnym sensie były też dobre, kiedy się okaleczałam. Nie przestawałam odczuwać
bólu psychicznego, ale fizyczny, który sama sobie zadawałam, dominował.
Cierpienie nie było większe, ale choć na chwilę zapominałam, jak naprawdę się
czułam. Cięłam się ze dwa razy dziennie. Wiem, że było to okropnie głupie. Ale
pod żadnym pozorem nie umiałam zrezygnować z ulgi, jaką wtedy odczuwałam.
-
Freesia, nie jesteś głodna? – do mojego pokoju weszła Angelina.
Wzruszyłam
ramionami.
-
Może i jestem, ale nie chcę jeść – uznałam, głaszcząc Tosta.
Już
od dawna nie jadłam tak mało. Jess twierdziła, że w takim tempie, to ja w ciągu
najbliższego miesiąca zostanę anorektyczką. Na szczęście, a może i niestety,
nie było to możliwe.
-
Słońce, musisz jeść – powiedziała twardo.
-
Jak muszę, to coś zjem.
Blondynka
westchnęła głęboko i wyszła. Po jakiś piętnastu minutach wróciła z talerzem, na
którym znajdowała się jajecznica i dwie kromki chleba z sałatą. Angel położyła
moje śniadanie na szafce nocnej i usiadła na łóżku, obok mnie. Uśmiechnęła się
blado.
-
Frees, powiesz mi, czemu? – zapytała. Powtarzała to codziennie, a ja codziennie
mówiłam, że jak będę gotowa, to wszystko jej wytłumaczę. Ale ciągle nie byłam.
Pokręciłam tylko głową na „nie” i przytuliłam przyjaciółkę, a w kącikach moich
uczy zebrały się łzy. – Okej, rozumiem. Kocham Cię, Freesia. Nie płacz, ułoży
się. Smacznego.
Wstała
i chciała iść, ale poprosiłam, żeby została i opowiedziała mi, co u niej. Dawno
nie rozmawiałyśmy.
-
Chciałabym, ale umówiłam się z Chazem... – zaczęła mówić, ale kiedy zobaczyła
grymas na mojej twarzy, ugryzła się w język. – Wybacz.
-
Rozumiem – powiedziałam. – Miłej... randki – te słowa nie chciały mi przejść
przez gardło.
Niby
cieszyłam się z jej szczęścia, ale więź, która łączyła mnie z Justinem, została
tak nagle rozerwana. Przez kilka dni w ogóle nie chciałam przyjąć do
wiadomości, że już nie jesteśmy razem. Kiedy słuchałam o miłości, coś gniotło
mnie w brzuch i podkurczam nogi pod brodę oraz oplatam je ramionami. Jakbym
chciała się obronić przed bólem.
-
Dzięki. Pa, Freesia, wrócę tak szybko jak będę mogła – uśmiechnęła się.
-
Nie musisz się spieszyć, dam sobie radę – spróbowałam unieść kąciki ust, ale
chyba mi to nie wyszło. Wzięłam talerz z posiłkiem i zaczęłam jeść, a Angel
wyszła.
Kiedy
skończyłam wstałam z łóżka i leniwie zeszłam na dół. Postawiłam naczynia na
blacie, koło zlewu, z szafki wyjęłam czekoladę mleczną, a z zamrażarki pudełko
lodów waniliowych i wróciłam do pokoju. Połamałam słodycz w małe kostki i
wrzuciłam do lodów. Usiadłam z Tostem na kanapie i zaczęłam jeść. Włączyłam
telewizor, na jakiejś stację filmową. Za pięć minut miało zacząć się „I że cię
nie opuszczę...”. Oglądałam to kiedyś. Ciekawy film, smutny, ale dobrze się kończy.
Nacisnęłam „nagraj” i przełączyłam dalej. Nie chciałam tego teraz ponownie
obejrzeć, było by mi tylko bardziej smutno.
Po
zjedzeniu lodów i przesłuchaniu kilku piosenek, odstawiłam pudełko na bok i
poszłam do łazienki. Do ręki wzięłam nieużywaną, do mycia zębów, szczoteczkę.
Uklęknęłam przy ubikacji, włosy związałam w niskiego koka, gumką do włosów,
którą miałam na nadgarstku, żeby, choć trochę zamaskować ślady po
samookaleczeniu się. Nachyliłam się przy muszli, a szczoteczkę włożyłam do
gardła, powodując wymioty.
Moje
odżywianie w ostatnich miesiącach polegało na tym, że albo nie jadłam zupełnie
nic, albo wpychałam w siebie, tyle kalorii ile się dało i wymiotowałam.
Doskonale wiedziałam, że postępowałam bardzo źle. Niestety bardzo ciężko było
mi z tego zrezygnować. Czułam się wtedy wiele lżej. Poza tym, miałam jeszcze
jeden, trochę głupi powód. Po prostu chciałam, żeby Justin, kiedy już wróci z
trasy, zobaczył, co stracił. Wiem, że nie byłam jakoś niesamowicie wspaniała,
ale jak schudnę, spróbuję nabrać pewności siebie... Musi być ze mną, lepiej, a
on musi żałować, że mnie zostawił.
Kiedy
już opróżniłam żołądek z obu posiłków, opłukałam dokładnie szczotkę i odłożyłam
na miejsce. Umyłam zęby, oczywiście inną szczoteczką, oraz twarz. Poszłam do
garderoby, wyjęłam krótkie czarne spodenki oraz bokserkę w odrobinę jaśniejszym
kolorze, a z szafki bieliznę i skarpetki. Ubrałam się, a do tego założyłam
czarne Converse’ y. Telefon oraz drobne schowałam do tylnej kieszeni spodni,
klucze do przedniej. Na małej karteczce napisałam, że idę do parku i położyłam
ją na blacie kuchennym. W uszy wsadziłam słuchawki i podpięłam je do telefonu,
a następnie włączyłam jakąś piosenkę. W rękę wzięłam książkę i ruszyłam przed
siebie.
Usiadłam
na ławce w cieniu drzew i otworzyłam lekturę w miejscu, gdzie ostatnio
skończyłam czytać. Zabrałam się ostatnio za „Delirium”. Świetna książka. Mam w
domu również drugą i trzecią część. Przeczytałam trylogię już raz i robię to
ponownie. Głównie z nudów. Kiedy skończyłam czytać następne dwa rozdziały, ktoś
zaszedł mnie od tyłu i zakrył oczy dłońmi.
-
Zgadnij, kto to! – krzyknął jakiś męski głos. Dotykając tego kogoś po rękach,
stwierdziłam, że na prawym nadgarstku ma bransoletkę z koralików. Tylko jeden
znany mi chłopak taką nosił.
-
Jonathan? – zapytałam niepewnie.
No
tak. Zapomniałam o jednym małym szczególiku. O Jonathanie. Często dzwonił.
Kilka razy dziennie. W końcu, dla świętego spokoju odebrałam. Tak bardzo chciał
się spotkać. Słyszałam to w jego głosie i nie potrafiłam mu odmówić. Za bardzo
go potrzebowałam. On zawsze świetnie mnie rozumiał. Niby nie widzieliśmy się
długo. Bardzo długo, bo jakieś 5 lat, ale wiedziałam, że w każdej chwili mogłam
na niego liczyć. Nasze pierwsze spotkanie przebiegło dość niezręcznie. Na
powitanie chciał mnie przytulić, ja go nie, bo ciągle się bałam. Nie mogliśmy
znaleźć wspólnego tematu. Później było dużo lepiej.
-
Tak, piękna! Zgadłaś! – uśmiechnął się i mnie przytulił.
-
Ja, piękna? Proszę cię – powiedziałam z sarkazmem i szczerze odwzajemniłam jego
uśmiech.
Od
kiedy spędzam z nim dużo czasu, naprawdę się uśmiecham. Gorzej jak się żegnamy.
Wszystko wraca.
-
Najpiękniejsza na świecie. Co dziś robimy? Idziemy na lody? Do skateparku? Do
wesołego miasteczka? Do galerii? A może jesteś głodna? – zasypał mnie milionem
pytań.
-
A może tu zostaniemy i pogadamy? – zaproponowałam nieśmiało i wstałam na
chwilę, żeby poprawić spodnie, a następnie usiadłam po turecku, przodem do
Johny’ ego.
-
Jasne, jeśli tylko chcesz. O czym chcesz pogadać? Może zagramy w prawdę?
-
Okej, czemu nie – wzruszyłam ramionami i poprosiłam, żeby zaczął. Po chwili
namysłu zapytał:
-
Tęskniłaś za mną?
-
Tak. Bardzo.
Graliśmy
tak, głównie na pytania bez sensu. Jonathan doskonale wiedział, których tematów
nie poruszać. Wiedział, które to tematy tabu. Świetnie mnie rozumiał. Jak
zawsze z resztą.
_______________
I jest rozdział dwudziesty dziewiaty. Jak się podoba? Jak dla mnie nie jest zły. Starałam się jak mogłam, żeby wyszedł jak najlepiej. :)
Baaaaardzo dziękuję za rekordową ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Nawet nie wiecie jak się z tego cieszę! <3 I oczywiście proszę jeszcze więcej, jeśli tylko podoba Wam się notka :)_______________
I jest rozdział dwudziesty dziewiaty. Jak się podoba? Jak dla mnie nie jest zły. Starałam się jak mogłam, żeby wyszedł jak najlepiej. :)
Na górze, bo nie wiem czy zauważyliście, pojawiła się informacja, dotyczącą osób, które pisały ze mną na gg, ponownie proszę o skontaktowanie się ze mną na nowy numer :)
Przepraszam, że w rozdziale za wiele się nie dzieje, ale obiecuję, że następny będzie lepszy! :* <3
Do następnego! ;*
Jak to czytałam znów sie popłakałm
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY! <3
2! hehehe, jest świetny, ale błagam niech ona się znowu zejdzie z Jusem !!! :D
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN!
No niech sie zejdzie, nie zebym miala cos do Jonathana, ale wole Justina, po tym wszystkim co razem przeszli..
UsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
OdpowiedzUsuńbyło by fajnie jakby się zeszli :D
Świętne... Mam do Ciebie gorącą prośbę, mogła byś pisać rozdziały trochę szybciej? Są naprawdę genialnie. ;)
OdpowiedzUsuńCzemu tak długo musieliśmy czekać na ten rozdział ? Jest świetny !! Czekam na nn !! Ten blog jest najlepszy ;D
OdpowiedzUsuńNie mg doczekac sie nn <3
OdpowiedzUsuńBoskie <3 Czekam, czekam na następny ^^ ^_^
OdpowiedzUsuńKiedy następny?? Wolałabym, żeby Fresia zeszła się z Justinem, proszę.. Będzie mi bardzo miło.. :) Wciągnęłam się. Ale proszę nich to będzie Justin, nie Jonathan.. C:
OdpowiedzUsuńTak ja tez bym wolala, zeby Freesia wrocila do Justina.. Mam nadzieje, ze tak bedzie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny! I chciałabym jako chlopaka Freesi zobaczyc Justina.. Prosze...
OdpowiedzUsuńA tu chłopak autorki <3 wpadać jak ktoś ma ochotę :) http://jonsonheh.tumblr.com
OdpowiedzUsuń