Wstałam i otrzepałam się z piasku. Była już prawie dwudziesta druga, kurczę, długo siedziałam na tym klifie, więc postanowiłam wziąć taksówkę i wrócić do domu. Na szczęście w kieszeni kurtki znalazłam 58 dolarów. Oczywiście portfel został w domu Justina... Jak kilka innych moich rzeczy... Poproszę Jessicę, albo Angel, żeby po nie pojechały. Pomachałam ręką na ulicę, gdzie akurat jechała taksówka. Auto zatrzymało się, a ja szybko wsiadłam i przywitałam się z taksówkarzem. Powiedziałam kierowcy gdzie ma mnie zawieść i oparłam głowę o szybę.
- Czemu panienka płakała? – zapytał starszy mężczyzna, z wyjątkowo bujną, siwą czupryną i brodą.
- Taki jeden... – westchnęłam. – Rozstałam się z chłopakiem.
Właściwie, to jemu chyba mogę się wyżalić. Przecież mnie nie zna, pewnie chce być tylko uprzejmy, nawet go to nie obchodzi. A mi może być lżej.
- Szczerze panience współczuję – uśmiechnął się blado. – Przepraszam, może to nie moja sprawa, ale dlaczego?
Już miałam powiedzieć: „Ma pan rację, to nie pana sprawa”, ale ugryzłam się w język i przypomniałam sobie, że z nim mogę porozmawiać.
- Właściwie, to go okłamałam – wyznałam. – A dla niego bardzo ważna jest szczerość. Ale to nie było „prawdziwe” kłamstwo. Ja... Powiedziałam mu, że miałam jednego chłopaka, a miałam dwóch. O pierwszym chciałam zapomnieć, więc nikomu nie mówiłam, ale kiedy doszłam do wniosku, że nie ma to sensu, to po prostu mu powiedziałam. Dodałam też, że nie mam z nim prawie żadnego kontaktu. W tym momencie zadzwoniła moja komórka, kiedy odebrałam okazało się, że dzwoni chłopak, o którym chciałam zapomnieć, a ja palnęłam ze zdziwienia jego imię, kiedy powiedział, że to on. Rozumie pan coś z mojej paplaniny? – zapytałam.
- Owszem, wydaje mi się, że rozumiem. Ale nie rozumiem zachowania chłopaka panienki. Jeśli chciałby dla panienki dobrze, to on zrozumiałby dlaczego mu panienka nie powiedziała o swoim pierwszym chłopaku. A on z panią zerwał. Ale dlaczego pani pierwszy chłopak dzwonił?
- Wraca do miasta i chce się spotkać. Nie mam na to najmniejszej ochoty, może mi pan wierzyć. Przez ostatnich kilka lat o nim zapominałam, a to cholernie bolało. Właściwie, to nie o nim, tylko o moim uczuciu do niego i nie chcę tego marnować jakimś głupim spotkaniem.
- To może niech panienka szczerze porozmawia z chłopakiem. Zależy panience na nim, widać to.
- Wie pan co? Ma pan rację – powiedziałam, ale oczywiście zaraz naszły mnie czarne myśli. Jakby to mogło być inaczej. – A co jeśli on mi już nie wierzy i nie chce ze mną rozmawiać?
- To inna sprawa. Prawdopodobnie nie jest panienki po prostu wart.
- Nie, proszę, niech pan tak nie mówi. Ja go kocham najmocniej na świecie i wiem, że on też mnie kocha.
Wiedziałam, że mnie kocha. Sam mi to powiedział: „ Jest możliwość, że kiedyś będę tego jeszcze żałował, bo cholernie cię kocham, kocham cię nad życie”. Ale jednak, pomimo swojej miłości mi nie wierzył...
Może jednak nie powinnam z nim rozmawiać, skoro nie ufa mi całkowicie i nie wie, że nigdy bym go specjalnie nie okłamała. Ja po prostu nie mogłam inaczej, nie myślałam o Jonathanie i nie chciałam, żeby ktokolwiek inny o nim wiedział, bo nawet przypadkiem mógł mi o nim przypomnieć. Wyjęłam z kieszeni telefon, odblokowałam i przesunęłam palcem w prawo po ekranie. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie moje i Justina. Siedziałam mu na kolanach i śmiałam się. Lewą ręką obejmowałam jego szyję, a on trzymał dłonie w mojej talii i również się uśmiechał. Jess nam je ostatnio zrobiła i kto by pomyślał, że on mi nie wierzy.
- To jak, gdzie panienkę zawieść? – zapytał kierowca. – Ja na panienki miejscu porozmawiałbym z chłopakiem.
- Okej, to do niego.
Podałam adres i poprawiłam pas. Wgapiałam się w komórkę. Zawibrowała. SMS. Wpisałam hasło i kliknęłam „pokaż”, z nadzieją, że to Justin napisał. Niestety myliłam się, SMS’ a wysłała Jessica: „Freesia, słońce, jadę z Ang do Justina, okej? Jesteście w domu? Muszę z Tobą pogadać ;* ”. Szybko odpisałam, że za góra godzinę powinnam być w domu i, żeby się nie fatygowały. Nie bardzo miało to sens. Skoro miały sprawę do mnie, a nie do Justina, a ja i tak niedługo wrócę, to lepiej, żeby na mnie po prostu poczekały. Z resztą, Jess narzekała ostatnio, że Biebs mieszka daleko, a ona nie lubi jeździć po mnie przez pół miasta. Nie będę stwarzała problemu.
Nie będę stwarzała problemu? Przecież i tak to robię. Unieszczęśliwiam samą siebie i Justina.
- Proszę pana, pojedźmy jednak do mnie do domu – poprosiłam, tłumacząc. – Nie mam odwagi porozmawiać z chłopakiem. Przepraszam za zamieszanie.
- Jak panienka chce – uśmiechnął się, a do końca drogi zajmował mnie rozmową o „niczym”.
Czyli o pogodzie, chociaż nie wiem o czym tu było rozmawiać. Przecież w Los Angeles prawie zawsze świeci słońce. Ale on jednak skutecznie kierował moje myśli w inną stronę. Kolejnym tematem jakiego się podjął, była muzyka. Akurat poprosiłam, żeby przełączył stację, bo nie chciałam się wsłuchiwać w miłosne rozwodzenia jakiś popowych gwiazdek. Mówił, że jego córka gra na pianinie, 8-letnia wnuczka brzdąka na gitarze, a 14-letnia – na perkusji. Muzykalna rodzinka, on sam w czasach młodości ponoć grał na saksofonie. Ja pochwaliłam się tym, że śpiewam. Był bardzo uprzejmy, polubiłam go.
Mój telefon ponownie zawibrował. Tym razem SMS’ a wysłał Tom: „Freesia, nasze jutrzejsze spotkanie nadal aktualne?”. Zastanowiłam się przez chwilę co mu odpisać. W końcu zdecydowałam, że umówię się z nim kiedy indziej. Napisałam, że nie najlepiej się czuję i skontaktuje się z nim później. W odpowiedzi życzył mi zdrowia. Jest naprawdę miły.
Zamiast męczyć taksówkarza moimi rozważaniami o życiu, wyszukałam w google’ach „tabletki nasenne”. Kliknęłam pierwsze z góry i pokazała mi się lista nazw. Jeździłam palcem w górę i w dół, szukając czegoś, co mam w domu. Kojarzyłam jedno, ale nie mam pojęcia skąd. W końcu zrezygnowała zablokowałam telefon. Akurat podjeżdżaliśmy pod mój dom.
- Jeśli chłopak panienkę kocha, to wybaczy to kłamstwo. A jak nie, to nie jest panienki wart. Niech sobie to panienka zapamięta – powiedział kierowca i serdecznie się do mnie uśmiechnął. Spróbowałam to odwzajemnić, ale chyba wyszedł mi grymas. Mężczyzna podał mi ile mam zapłacić i dałam mu pieniądze.
- Dziękuję panu za wszystko. Do widzenia – pożegnałam się i poszłam do domu.
Otworzyłam drzwi najciszej jak umiałam i szybkim krokiem udałam się do mojego pokoju. Zamknęłam się od środka. Zrzuciłam z nóg czarne balerinki, kurtkę powiesiłam na oparciu krzesła, a sama padłam na łóżko i zaczęłam szlochać. Łzy same lały się z moich oczu. Rzuciłam poduszką w wieżę i włączyła się płyta „Red” Taylor Swift. Możliwe, że nie był to najlepszy pomysł, w końcu słuchanie smutnych, miłosnych piosenek, kiedy chce się zabić, no, nie pomaga. Ale trudno. Lubię taką muzykę i będę jej słuchała. Wzięłam z pościeli misia, którego również dostałam od Justina na urodziny, i wtuliłam się w niego. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i głos jednej z moich przyjaciółek:
- Freesia, jesteś? Coś się stało? Otwórz drzwi, proszę.
- Nie! – krzyknęłam.
- Freesia, co jest? Otwórz drzwi – ponownie zostałam o to poproszona i ponownie odmówiłam. – Freesia, otwórz! – to musiała być Angel, Jessica pewnie poddałaby się po pierwszej próbie.
Zignorowałam kolejne wołanie i poszłam do łazienki. Przypomniałam sobie mój genialny pomysł. Teraz już chyba nie był taki świetny, tylko, że nie umiałam z niego zrezygnować. Z szafki wyjęłam żyletkę. Nie myślałam w tej chwili racjonalnie. Zdjęłam z lewego nadgarstka kilka gumek i bransoletek z koralików. Przyłożyłam ostrze do skóry, przycisnęłam, przesunęłam i poczułam niewyobrażalny ból, który po chwili, ale bardzo powoli ustąpił. Powtórzyłam tą czynność jeszcze parę razy i obmyłam rękę wodą. Piekło mnie jak cholera, ale całkowicie ignorując to uczcie, i krew, cieknącą z rany, wyszłam z pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu na łóżku siedziała Angelina.
- Co ty tu robisz? – zapytałam i stanęłam jak wryta, przecież zamykałam pokój.
- Siedzę. Freesia, co się stało? – wstała i szła w moim kierunku, z zamiarem przytulenia. Odsunęłam się na bok.
- Teraz już stoisz, ale jak ty tu weszłaś? – dopytywałam, lekceważąc troskę mojej przyjaciółki.
- Otworzyłam drzwi kluczem. Freesia, powiedz mi co się stało – zażądała Ang.
W tym momencie mój podbródek ponownie zaczął drgać, a łzy mimowolnie wyleciały z moich oczu. Blondynka już otwierała usta, ale uciszyłam ją, przykładając palec wskazujący do warg.
- Rozstałam się z Justinem – wybełkotałam na jednym tchu i szlochając rzuciłam się na łóżko.
- Co? Czemu? Jak, Frees? – zadawała milion pytań, ale ja nie byłam w stanie odpowiedzieć na żadne z nich.
Samo zerwanie było cholernie bolesne, a co dopiero mówienie o nim. Po prostu nie umiałam nic wykrztusić. Czuliście się kiedyś, tak jakby wasz cały świat po prostu, w jednej chwili wypadł wam z rąk, albo przestał istnieć? Nie? To nie wiecie jaki ból rozrywał mnie wtedy od środka. Powiedzenie o tym taksówkarzowi również sprawiało mi problem, ale nie aż tak duży. Może dlatego, że nie znałam go pewnie miałam nigdy już nie spotkać, więc co to za różnica, czy będzie coś o tym wiedział, czy nie? Ale Angel, kiedy nawet przypadkiem by o tym wspomniała, nie miałaby pojęcia jak bardzo by mnie to zraniło. Nie chciałam. Nie mogłam.
- Angel, to boli, powiem ci, ale nie teraz. Mogłabyś pojechać z Jess po moje rzeczy do... Justina? – zapytałam i dopiero teraz zauważyłam, jak wielki problem sprawiało mi wymówienie jego imienia. A może dopiero teraz zaczęło.
- Okej, rozumiem. Jasne, zaraz pojedziemy – uśmiechnęła się do mnie smutno i wyszła z pokoju.
Zostawiała mnie sam na sam z moimi myślami, które wcale nie pomagały w nabraniu chęci do życia. Chociaż skoro nie ma przy mnie już Justina, po co mi moje życie?
____________
Nawiązując do komentarzy pod ostatnim rozdziałem, chciałam powiedzieć, że mój chłopak, powiedział, że prawdopodobnie zareagował by podobnie, jeśli nie tak samo jak Justin, więc nie dziwmy mu się. Z tego co wiem chłopacy są potwornie zazdrośni, a jak na dodatek aż tak zależy im na szczerości i prawdomówności, no, nie ma się czemu dziwić. xdJak podoba się ten rozdział? Mi coś w nim nie pasuje, ale nie wiem co i obstawiam że się nie dowiem, więc dodaję xd <3
Dziękuję serdecznie za 7 komentarzy i proszę o następne <3
i wybaczcie, że może nie odpisuję wam na gadu, ale nie mam aktualnie dostępu do mojego laptopa, a na mamy nie ma gg, więc jak tylko będę mogła odpowiem <3
no, chyba tyle xd jak udały się Wam święta? <3 moje były w porządku, ale mam od czegoś jakieś głupie uczulenie ;c
Do następnego ;*
Cudo, cudo, cudo <3
OdpowiedzUsuńwspaniały, trochę mało wątków w rozdział wplecionych ale cudownie się czyta <3
OdpowiedzUsuńSuper, tylko nie bardzo wiem po co się cięła. ;)
OdpowiedzUsuńjuż tak w życiu jest :P
UsuńA ja wciąż uważam, ze Justin przegiął o XD! Przecież Fress miała prawo mieć innych przed Justinem, a on zachował się jakby to była zbrodnia. No i mam nadzieję, że szybko się dogadają i wrócą do siebie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na newsa :)
piękne
OdpowiedzUsuńczekam na następny ♥
Dawaj kolejny plis.
OdpowiedzUsuńJezu.... *o* Naprawdę, bardzo podobają mi się twoje wpisy. ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Powodzenia. ;33
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDawaj następny ajajaja <3
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze zaprosić na mojego bloga. W prawdzie to kontynuacja starego, i dopiero trzy rozdziały - zalezy mi na ocenie, czy warto dalej pisac ;)
UsuńHej, Serdecznie Zapraszam na mojego bloga dopiero zaczełam :
OdpowiedzUsuńhttp://dreamingisbelievinglove.blogspot.com/
Boziu... ta historia jest smutna :(
OdpowiedzUsuńAle rozdział zajebisty ;)
Jestem nowa i mam zamiar od teraz czytać do samego końca ;) :**
Czekam na nn <3
jeju super czekam NN dodaj szybko twój blog jest świetny
OdpowiedzUsuńhttp://thelovestoryforyou.blogspot.com/
BŁAGAM KOLEJNYYYYYYYY BŁAGAM BŁAGAM BŁAGAM BŁAGAM! <3
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuń