INFORMACJE

Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/

środa, 20 marca 2013

Rozdział 27. " Jest możliwość, że kiedyś będę tego jeszcze żałował, bo cholernie cię kocham, kocham cię nad życie, ale teraz to koniec.


- Miałam wtedy trzynaście lat... – powiedziałam i momentalnie coś ukuło mnie w sercu.
Dotknęłam ręką włosów, które były już prawie suche. Chcąc jak najszybciej opowiedzieć to Justinowi, ale i zarazem nie mówić nigdy, zaproponowałam, żebyśmy wybrali się na spacer. Była już godzina dwudziesta trzydzieści, ale on się zgodził. Żeby dopełnić mój ubiór włożyłam czarną, skórzaną kurtkę. Była bardzo cienka, więc na szczęście nie było mi w niej gorąco. Do parku, bo tam właśnie postanowiliśmy się udać, szliśmy w ciszy, splatając palce swoich dłoni. Biebs nucił coś pod nosem, ale nie bardzo miałam ochotę wsłuchać się w melodię, żeby powiedzieć co to za piosenka. Możliwe też, że wcale jej nie znałam. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, zaczęłam myśleć, co powiedzieć Justinowi. Moja historia była cholernie zagmatwana. Miałam myśli samobójcze, mówiłam, że to nie miejsce dla mnie, aż tu nagle jeden dzień i stałam się najszczęśliwsza pod słońcem. Wtedy, bo teraz z Biebsem jestem jeszcze szczęśliwsza.
Usiadłam na ławce, a mój chłopak tuż obok mnie. Uśmiechnął się zachęcająco i poprosił, żebym mówiła. Westchnęłam głęboko i zaczęłam:
- Miałam trzynaście, prawie czternaście lat. Możesz sobie myśleć, że ktoś tak młody, w pewnym sensie jeszcze dziecko, nie wiedział nic o życiu. A jednak. Chodziłam z tym chłopakiem na prawie każdą lekcję. Nigdy nie byliśmy jakoś specjalnie blisko, ale kiedy nasza szkoła organizowała w wakacje wycieczkę, Angel i Jess chciały się na nią koniecznie wybrać. Zgodziłam się udać tam z nimi. Obie znały tego chłopaka. Miał na imię Paul. Jechał ze swoim kumplem, Christopherem. Moje przyjaciółki zabrały ze sobą również Clarie, kuzynkę Jessici. Była młodsza o dwa lata. Paul i Chris siedzieli za mną i Angel, a przed nami Jess i Clarie. W drodze nie działo się nic ciekawego. Poznawaliśmy wszystkich, swoją drogą jechało dość mało osób.  Oprócz naszej szóstki jeszcze siedemnaścioro ludzi z mojej szkoły. 
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wycieczka wybrała się do hotelu. Rozdzielono pokoje i ogłoszono, że następnego dnia o godzinie ósmej wszyscy mają być na dole i czekać na śniadanie, a cisza nocna zaczyna się o dwudziestej drugiej i mamy być w swoich pokojach. Tak miło wyszło, że na naszym piętrze byliśmy tylko my i jeszcze dwie dziewczyny. Christopherowi podobała się Angel, więc on i Paul od razu przyszli do naszego pokoju. 
Paul był rudzielcem, średniego wzrostu, o zielonych oczach i świetnym poczuciu humoru, a Christopher trochę wyższym brunetem o niebieskich tęczówkach. Żaden z nich mi się wtedy nie podobał.
Siedzieliśmy sobie w kółku. Ja, Angel, Jess, Clarie, Paul i Chris. Graliśmy w butelkę na pytania i zadania. Po chwili dołączyli do nas również Jacob i Patrick, znajomi Chrisa. 
Nie byłam znana w szkole. Bardziej taka, cicha, szara myszka, z resztą dalej tak jest. Więc kiedy Jake wykręcił na mnie i powiedział, że mam pocałować Paula w policzek oblałam się rumieńcem. Rudy podszedł do mnie i uśmiechnął się zachęcająco. Ledwo dotknęłam ustami jego policzka i już się odsunęłam. Gra nie była szczególnie wciągająca. Najciekawszą rzeczą, której się wtedy dowiedziałam, było to, że według Paula byłam tam najładniejsza. Szkoda, że kłamał. Jess i Angel były i dalej są dużo ładniejsze. 
Nieważne. O omówionej godzinie, opiekunki przeszły się po pokojach i wyprosiły wszystkich do swoich. Poł godziny później do mnie i Angel przyszła Jessica z Paulem i Chrisem. 
Znowu graliśmy w butelkę na pytania i zadania. Wszyscy na siłę chcieli mnie ‘zeswatać’ z Paulem. Kazali całować nam się nawzajem w policzki, albo oceniać swoje wyglądy. Według mnie wszystko to było bez sensu. Przecież ja się mu na pewno nie podobałam. Z resztą, on mi wtedy też nie. 
Następnych kilka dni minęło mi bardzo miło. Zwiedzaliśmy, jeden dzień spędziliśmy na plaży, nie działo się właściwie nic specjalnego. No, może pomijając fakt, że czegokolwiek nie robiliśmy Paul chciał być ze mną w grupie, bądź siedzieć koło mnie w kinie. Było to bardzo miłe, bo naprawdę go lubiłam.  
Kiedy wracaliśmy jakoś tak wyszło, że siedziałam obok Paula w autokarze. Po chwili zaczął bawić się moimi włosami. Chyba głównie dlatego, że zauważył tam rude pasemko. W każdym razie, kiedy muskał opuszkami palców mój kark, przechodziły mnie przyjemne ciarki. Było to u mnie nienaturalne. Bardzo nienaturalne. Ale zarazem cholernie miłe i przyjemne. Mówił, że moje włosy są zajebiste. Dokładnie tak to określił. 
Kiedy Clarie powiedziała, że też chce, żeby Paul ją uczesał, zamieniłam się z nią miejscami i usiadłam z Angel. Chyba nigdy nie zapomnę tego, co do niej wtedy powiedziałam: „Angel, ja chyba lubię Paula. Tak bardziej”. Było to najgorsze, co mogło wyjść z moich ust. Nie mogłam go polubić bardziej niż kolegi. On po prostu nie był dla mnie...? Chyba mogę to tak określić. 
Po chwili Paul powiedział, że moje włosy są najlepsze i chce się nimi jeszcze raz pobawić. W końcu uradowana usiadłam obok niego, a on znowu zaczął mnie czesać. A robił to tak delikatnie, czule, że prawie tam oszalałam. Trwało to trochę, a przez cały czas rozmawialiśmy ze sobą. Uznał, że zostanie moim prywatnym stylistą.
Po wróceniu do LA rozeszliśmy się wszyscy bez słowa. Zrobiło mi się odrobinę smutno. Odebrała mnie ciotka i powiedziała, że następnego dnia wyjeżdżamy na wieś, do mojej dalekiej kuzynki, Vanessy. Zgodziłam się, bo niby co miałam do gadania? 
I nagle mój kontakt z Paulem urwał się. Codziennie czekałam na niego na Skype’ie. Jeśli wszedł, to napisał mi w wiadomości „Hej”, a ja również się z nim przywitałam, ale  na tym kończyła się nasza konwersacja. I w ten oto sposób minęły mi dwa tygodnie. 
Jako, że nie cierpię małych miejscowości, a co dopiero wsi, okropnie się tam nudziłam. Po powrocie miałam się wybrać z Jess i Ang na zakupy. Właśnie wychodziłam z domu mojej cioci, kiedy dostałam SMS’ a od przyjaciółki, w którym poinformowała mnie, że wybierał się też z nami Paul i Christopher. 
Paul przytulił mnie na powitanie. Ale nic więcej. Do końca wakacji nasza znajomość nie wybiegała poza kolegowanie. Potem przestaliśmy się widywać, utrzymywać jakikolwiek kontakt. Ten moment, kiedy mnie objął był magiczny. Przynajmniej dla mnie. Może to dziwne porównanie, ale czułam się, jakby kopnął mnie prąd.
Byłam załamana, bo myślałam, że się w nim zakochałam. Potem jeszcze dowiedziałam się, że podobałam się Paulowi wtedy,  kiedy się w nim „zakochiwałam”. Okropnie mnie to zabolało. Gdyby mi powiedział. Albo gdybym ja mu to powiedziała. Przecież moglibyśmy być razem. On mi się tak bardzo podobał, i chyba nawet czułam do niego coś więcej. Właśnie wtedy miałam myśli samobójcze. Aż poznałam Jonathana.
Justin, nigdy ci o nim nie mówiłam, chciałam wyrzucić z głowy, ale było to po prostu niemożliwe. Pytałeś ilu miałam chłopaków. Powiedziałam, że jednego, miałam na myśli Charliego. Ale... byłam też z Jonathanem. Okłamałam cię, ale ja chciałam po prostu zapomnieć. Przepraszam. On pomógł mi wyjść z dołka, pomógł mi się pozbierać i wyjechał. Byłam z nim szczęśliwa, a on mnie zostawił. Wyprowadził się. Praktycznie nie utrzymuję z nim kontaktu. Myślałam, że będzie mi łatwiej jak nikt nie będzie o nim wiedział, że łatwiej mi będzie zapomnieć, ale to i tak chyba by nic nie dało. Wydaje mi się, że po prostu nie da się zapomnieć o kimś, kogo się kiedyś, nawet jeśli to było bardzo dawno temu, kochało. Przynajmniej takie jest moje twierdzenie. Przepraszam, skarbie – uśmiechnęłam się blado i otarłam policzki z łez.
 Zawsze jeśli tylko komuś wspominam o Paulu, albo o Jonathanie – płaczę. Po prostu jestem zbyt wrażliwą osobą. Czasem mi to naprawdę bardzo przeszkadza. Nie twierdzę, że jest to zła cecha, ale w niektórych momentach życia chciałabym być mniej czułą i empatyczną dziewczyną.
Biebs patrzył w przestrzeń i głęboko się nad czymś zastanawiał.
- Okłamałaś mnie – wykrztusił.
- Wiem, ale Justin, ja naprawdę nie chciałam. To jest okropne. Chciałam go wyrzucić z głowy, zapomnieć o nim, ale to wcale nie było takie łatwe. Dlatego teraz ci o nim powiedziałam – spróbowałam mu to wytłumaczyć, ale chyba nie do końca chciał zrozumieć.
- Okłamałaś mnie... Jak mogłaś?! – wstał z ławki pod wpływem emocji. – Przecież, ja ci ufałem. A ty mnie okłamałaś... Dlaczego? Freesia, ja cię kocham!
- Justin, to nie tak! Myślałam, że zrozumiesz o co mi chodziło, co czułam – również się podniosłam i złapałam go za dłoń. – Kocham Cię.
- Tak? Jesteś pewna? A może teraz też kłamiesz, bo chcesz się pozbyć jakiegoś uczucia z głowy? – zapytał sarkastycznie i wyrwał moją dłoń z uścisku, a mnie okropnie ukuło to w serce.
- Justin, przepraszam cię. Ja naprawdę cię kocham. Jak nikogo innego. Tylko ciebie, najmocniej na świecie. Uwierz mi – poprosiłam, a spod moich powiek ponownie wyleciała porcja łez. Jak on w ogóle mógł zwątpić w moje uczucia. Przecież wie, że go kocham.
- Ja muszę nad tym pomyśleć – powiedział.
- Justin, kocham cię. Jak możesz mi nie wierzyć?! Zależy mi na tobie, nie zostawiaj mnie! Błagam! Jesteś dla mnie wszystkim! – krzyknęłam a w tym momencie zadzwoniła moja komórka. Popatrzyłam na Justina, który  kiwnięciem głowy dał mi znak, żebym odebrała telefon.
- Halo? – zapytałam, nawet nie patrząc na ekran.
- Witaj, Freesia. Tu Jonathan – usłyszałam aksamitny głos w słuchawce.
- Jonathan? – zapytałam zdezorientowana, a moje źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej o ile było to w ogóle możliwe. Prawdopodobnie było to najgorsze słowo, które mogło wyjść w tym momencie z moich ust. Ale niestety, wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam.
- Nie utrzymujesz z nim kontaktu, nie? Wcale, Frees – powiedział Justin cholernie zimnym i suchym głosem, takim pozbawionym jakichkolwiek, oprócz nienawiści, uczuć. –  Wiesz, jest możliwość, że kiedyś będę tego jeszcze żałował, bo cholernie cię kocham, kocham cię nad życie, ale teraz to koniec. Nasz definitywny koniec. I jestem pewien, że tego właśnie teraz chcę. Nie mów nic, nie zatrzymuj mnie. To i tak na nic. Pa, Frees. Znaczy, żegnaj Freesia.
W tym  momencie mój świat się zawalił. Oczy znowu zaszły łzami, podbródek zaczął mi drgać, a telefon wypadł z mojej dłoni. Justin odwrócił się i poszedł. Upadłam na kolana. Jak? To musi być sen. Przecież Justin mnie kocha. A ja kocham Justina najmocniej na świecie. To nie może być prawda. A może jednak? Ale przecież ja kocham go nad życie. Skoczyłabym dla niego w ogień. Zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, żeby tylko go przy sobie zatrzymać. Wstałam i zaczęłam iść w stronę, w którą on poszedł. Ale nie było go. Szłam dalej, przed siebie, w stronę klifu. Zawsze chciałam skoczyć z klifu, ale nigdy nie miałam dość odwagi. Cóż, chyba dalej mnie na to nie stać. Szkoda, bo to musi być wspaniałe uczucie. Lecieć, czuć wiatr we włosach, a potem chłód, który oplata całe twoje ciało. Położyłam się na piasku i znowu zaczęłam płakać. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odebrałam.
- Freesia, tu Jonathan. Coś nas rozłączyło – usłyszałam głos chłopaka.
- Tak, przepraszam. Czemu dzwonisz?
Moja mina musiała być bezcenna. Dzwoni do mnie Jonathan, z którym już od dobrych kilku lat nie utrzymywałam prawie żadnego kontaktu.
- To źle? Chciałbym się spotkać. Wracam do LA! – krzyknął.
- Nie mam teraz czasu, zadzwoń kiedy indziej, okej? – zapytałam i rozłączyłam się.
Przez rozmowę z nim zaczęłam myśleć. Może to głupio brzmi, bo każdy człowiek myśli, nawet tego nie kontrolując. Więc jeśli przez coś zaczyna się myśleć, może to nie mieć sensu. Ale mi chodzi o to, że zaczęłam się zastanawiać co byłoby gdyby Johny nie wyjechał. Czy rzeczywiście dalej bylibyśmy razem? Kiedyś obiecywał mi, że będziemy razem do końca życia, a nawet dłużej. Czy poznałabym Justina? Czy zakochałabym się w Justinie? Czy jeśli bym się w nim zakochała, to zerwałabym z Jonathanem? Te pytania nie dawały mi spokoju. Pewnie było by tak przez następne kilka dni, a może nawet tygodni, bądź miesięcy, gdyby nie jeden genialny pomysł, który przyszedł mi do głowy.
____________________________________________

I jak? Podoba się? Mnie nawet, nawet, mogło być i wiem, że namieszałam, ale jakoś tak wyszło. xd
no i przepraszam, że nie dodawałam, ale nie miałam możliwości, zepsuł mi się modem i jeszcze chora byłam ;c
co tam u Was, kochane? u mnie nawet dobrze, ale jeszcze kaszle i naprawdę, bardzo przepraszam, że przez tyle czasu nie pojawiał się rozdział. I do tego ten jest taki jaki jest.
historia jest jakby moją historią, więc jeśli kogoś uraziłam porównując go do kogoś, to przepraszam, mam nadzieję, że nic takiego się nie zdarzyło ;*
Jednak mam nadzieję, że się Wam spodoba i zostawicie po sobie ślad w komentarzu ;*
+ jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam http://ask.fm/bashfull
liczę na szczerze komentarze i do następnego! ;* <3

7 komentarzy:

  1. Justin przegiął i to grubo. Najpierw sam chce poznać historię Fress a potem ma jakieś nie uzasadnione pretensje? Chore. To wyszło teraz tak jakby Fress nie mogła się z nikim spotykać przed. Nawet nie starał się jej zrozumieć.
    Oj namieszałaś dziewczyno namieszałaś XD
    Czekam na newsa

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże Boski:)
    Popłakałam się mam ogromną prośbę dodaj następny szybciutko:)
    Czekam nn:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło zostać wymienioną, co prawda pod innym imieniem, ale zawsze coś xdd
    Pięknie, cudownie, wspaniale! Aż się uśmiechałam pod nosem, wspominając naszą wycieczkę
    Warszawa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. oesu mój brat jeszcze póścił taką smętną piosenke przez pół od tego co justin mówił same mi łzy leciały ;(
    kocham cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że dodałaś ! Napisałam do ciebie na gadu, więc byłabym wdzięczna, gdybyś odpisałą : ) Co do rozdziału kuuurcze. Czemu on musiał zadzwonić do niej ? A Justin powinien zrozumieć, a nie od razu zrywać, ja pierdziele. Ci faceci są głupi.
    [justinbieber-clare.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Superrr! Na początku myślałam, że o taką pierdołę się obrazi, ale potem jak tamten zadzwonił. Uuuuu. Czuję, że będzie ostro. Na miejscu Justina bym też tak zrobiła:)
    I teraz szybciutko dodawaj nowy rozdział, bo jestem ciekawa tego pomysłu.

    OdpowiedzUsuń