INFORMACJE

Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 18. " Wszystko idzie zgodnie z moim planem"


Po chwili Freesia wróciła.
- Justin – zaczęła. – Ile mam czasu? Co mam włożyć, bo to, że „wygodnie”, to nic mi nie mówi.
- Frees. Masz mnóstwo czasu. Ile tylko zechcesz. Jeśli chcesz, to mogę zostać twoim prywatnym stylistą – podszedłem do niej i położyłem ręce w jej talii.
- Byłabym zaszczycona. Ale wiesz. Ja nie mam przy sobie ciuchów, które mogłabym włożyć na randkę – objęła mnie.
- Ja pojadę do sklepu... – zaoferowałem się.
- Nie! Nie zgadzam się.
- Czemu? – zapytałem.
- Bo już za dużo mi kupiłeś Justin, tak bardzo mi pomagasz, że nie nadążę się odwdzięczać.
- Taka rola chłopaka. Ech, a jeśli chodzi o odwdzięczanie, to znam szybszy sposób, ale to potem. A więc chodźmy. Wybiorę ci ubranie. – powiedziałem i poszedłem za Freesią na górę.
Zajrzałem do szafki, w której Freesia ułożyła swoje ubrania.
-Okej. Włóż... Te spodnie –podałem jej malinowe rurki.- tę bluzkę i ten sweterek.
Obejrzała czarny top na ramiączkach i miętowy sweterek na guziczki z rękawem ¾.
- Niech ci będzie. To ja idę się ogarnąć i w ogóle – powiedziała, cmoknęła mnie w policzek i poszła do łazienki. Ja natomiast wyjąłem z szafy czarne rurki, z obniżonym krokiem, biały T-shirt i czerwoną bluzę. Do tego rubinowe Supra. Ten oto zestaw zabrałem ze sobą do łazienki na dole. Szybko wziąłem prysznic i ubrałem się, nie wkładając jeszcze bluzy. Powycierałem włosy, które następnie dokładnie ułożyłem, co zajęło mi około trzech minut. Poszedłem do kuchni. Do wiklinowego koszyka wsadziłem: koc, sok pomarańczowy, truskawki, czekoladę, aparat i chustkę. Z piwnicy zabrałem swoją gitarę i wsadziłem do auta. Nie wiem czego Freesia się spodziewa, ale na pewno nie tego, co planuję. Sięgnąłem do kieszeni po telefon, którego tam nie było. Pewnie leży u mnie na szafce nocnej. Nieprzyzwyczajony do pukania wszedłem do mojego pokoju. Freesia stała tyłem do mnie jedynie w spodniach i biustonoszu. Na swoich szczupłych, długich nogach miała rurki, które jej wybrałem. Idealnie pasowały. Jej ciemne, długie włosy były rozpuszczone. Sięgały aż do pasa. Włożyła bluzkę i odwróciła się.
- Boże! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! – krzyknęła na mój widok.
- Przepraszam, wróciłem po telefon – wyjaśniłem. – Pięknie wyglądasz.
- Nieprawda. Okej, gdzie idziemy?
- Nie mogę ci tego powiedzieć, Frees. Niespodzianka – puściłem jej oczko. – I tak, wyglądasz ślicznie.
- Ech, niech będzie. Jestem już gotowa – wzięła do ręki dużą czarną torbę i sweterek.
Schowałem do kieszeni spodni telefon i kluczyki od auta.
- Więc chodź, Freesia – podałem jej rękę. Ujęła ją delikatnie, uśmiechając się do mnie. Ciekawe o czym sobie teraz myśli.
Po dojechaniu na miejsce zawiązałem oczy Frees chustką, którą ze sobą wziąłem. Zabrałem wszystkie rzeczy i ruszyłem. Było już ciemno. A na niebie było widać chyba wszystkie gwiazdy. Wszystko idzie zgodnie z moim planem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Prowadziłem Frees, trzymając ją w talii. Co jakiś czas wtrącałem „uwaga stopień” i pomagałam jej wejść. Była wyjątkowo cierpliwa. Mam nadzieję, że spodoba się jej to, co szykuję. Nieprawdopodobne, że udało mi się wszystko załatwić w tak krótkim czasie. W prawdzie planowałem zabrać tu Freesię, ale jeszcze nie teraz.
- Już prawie jesteśmy, Frees – wyszeptałem do jej ucha. W odpowiedzi tylko uśmiechnęła się promiennie. – Dobrze. A teraz stań w miejscu – posłusznie wykonała moje polecenie. Odwiązałem chustkę, a Freesia otworzyła oczy. Rozglądnęła się dookoła. Ja z resztą też. Powiedziałem co tu ma być i jak, ale nie spodziewałem się cudu. Na wierzbie wisiały małe lampki, podobne do choinkowych. Pod drzewem leżał koc, a na trawie wokół malutkie, zapalone świeczki. Wszystko oświetlał również księżyc, który akurat był w pełni. Na lewo od wierzby znajdował się płot, który porastały czerwone i herbaciane róże. W rogu koca stał adapter, a obok leżało kilka płyt winylowych.
- Och! – wyrwało się z ust Freesii.
- Nie podoba ci się? – zerknąłem w jej oczy, które były pełne łez. Przecież Frees jest romantyczką, co do tego nie mam wątpliwości, z resztą mi też odpowiada taki klimat. Myślałem, że będzie w niebo wzięta jak ją tu przyprowadzę.
- Nie, Justin, to... Po prostu nikt jeszcze nie zrobił dla mnie czegoś tak niesamowitego... – przytuliła się do mnie. – Dziękuję – wyszeptała do mojego ucha i delikatnie pocałowała mnie w policzek. – Jesteś wspaniały, Justin – powiedziała i zaczęła płakać.
- A ty, Frees, jesteś niemożliwa. Nie płacz – podniosłem jej podbródek, a ona uspokoiła się trochę i uśmiechnęła.
- Dziękuję – pocałowała mnie prosto w usta.
- Usiądź, proszę – zaproponowałem.  Freesia z gracją zrobiła to, o co ją poprosiłem. – Okej. Czy mógłbym zostawić cię na minutkę samą. Za chwilę wrócę, dobrze?
Zrobiła kwaśną minę.
- Trochę się boję zostać tu sama – wyznała.
- Dobrze. Nie ma sprawy.
Wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem SMS’ a do kucharza, który miał zrobić nam kolację. Poprosiłem, żeby przyniósł nam jedzenie tutaj. Za chwilę już do nas szedł.
-  Frees, skoro jesteś moją dziewczyną, czy mógłbym, albo czy ty chciałabyś, żebym ogłosił to całemu światu? – zapytałem. – Oczywiście nie będę miał za złe ci tego, jeśli będziesz chciała zachować nasz związek w tajemnicy i zachować trochę prywatności. Całkowicie cię zrozumiem.
- A na czym polegałoby to ogłoszenie światu naszego związku?
- Moglibyśmy zrobić sobie wspólne zdjęcie. Wstawiłbym je na twittera i odpowiednio podpisał. Oczywiście po dzisiejszym zdjęciu w sieci pojawiły się już plotki, że jesteś ze mną tylko dla pieniędzy, bo niosłem twoją torbę z sukienką. Więc zgadzasz się?
Pokiwała nieśmiało głową, przygryzając dolną wargę. Włączyłem aparat w komórce.
- Mam jakoś usiąść, czy jak?  - spytała.
- Przytul się do mnie – poprosiłem. – I popatrz w obiektyw.
Objąłem ją ramieniem i zrobiłem dwa zdjęcia. Właśnie teraz Mike przyniósł nam parującego kotleta.
- Dzięki. Mam jeszcze jedną prośbę. Mógłbyś zrobić nam zdjęcie? – zapytałem kucharza.
- Jasne. – powiedział. Podałem mu telefon i usiadłem przodem do Freesii. Popatrzyłem w jej niebieskie oczy. Potem musnąłem delikatnie jej wargi. Ręce Freesii znalazły się na mojej klatce piersiowej, a moje w jej długich włosach. Uśmiechała się przez pocałunek. Odsunąłem się od niej delikatnie, wciąż patrząc w jej uśmiechające się oczy. Odebrałem Mike’ owi telefon i podziękowałem, a ten, życząc nam smacznego, wrócił do budynku, oddalonego od nas o jakieś 200 metrów.
- Smacznego, Frees – podałem jej jeden talerz z naszą dzisiejszą kolacją. Drugi postawiłem obok siebie.
- Smacznego, Justin, ale naprawdę nie musiałeś... – zaczęła, ale szybko jej przerwałem, bo doskonale wiedziałem czym skończy się jej wypowiedź.
- Może i nie musiałem. Ale chciałem. A teraz, proszę jedz, Frees, bo wystygnie – żeby nie narzekała, że ona je, a ja nie, to też zacząłem jeść. Mike jest naprawdę niesamowitym kucharzem.
- Justin – powiedziała. – Czy teraz moja kolej?
- Kolej na co?
- Na zadawanie pytań.
- Frees, a kto ci powiedział, że już skończyłem?
- A co jeszcze chciałbyś wiedzieć? – zapytała, biorąc do ust kolejny kawałek kotleta.
- Jest kilka rzeczy – zamyśliłem się, nie przestając jeść.
- Na przykład? – Freesia również jadła.
- Bo ty mówiłaś, że mieszkałaś u przyjaciółek, prawda? – spytałem, a ona kiwnęła głową. – Ale powiedziałaś też, że byłaś pod prawną opieką ciotki. Nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi.
- Sąd za zgodą siostry mojej matki przyznał jej opiekę nade mną. Ale ciotka nie przepadała za moją matką, ani za mną, a mama Jess doskonale o tym wiedziała i skontaktowała się z moją ciotką, z propozycją, żebym mieszkała u niej. Ciotka z chęcią się zgodziła. Potem mieszkałam u Angel i tak „na zmianę”. Zdradzę ci coś jeszcze – ciągnęła. – Dom, w którym mieszkamy. Sama zaprojektowałam i umeblowałam pod ich kierunkiem. Wszystko zrobiłam tak, jak chciały, choć dalej czuję, że powinnam dać im coś więcej. Ale nie wiem co...
- Ty zaprojektowałaś dom? Wnętrze też? – dopiero po chwili zorientowałem się, że mam otwarte usta, więc natychmiast je zamknąłem.
- Tak. Wszystko. I za wszystko zapłaciłam. Naprawdę, nie wiem co mogłabym dla nich jeszcze zrobić. Może ty masz jakiś pomysł?
Zupełnie ignorując jej pytanie zaśmiałem się.
- Od kiedy to niepełnoletnim dają kredyty?
- Co? Ach! Ja mam pieniądze. Z resztą nie mało. Mama wszystko przepisała na mnie. A była projektantką mody – wyjaśniła.
- Rozumiem. Chyba.
Po zjedzonej kolacji wrzuciłem zdjęcie na którym przytulam Freesię na twittera, z podpisem:
„Wraz z moją dziewczyną. Frees ♥”
Byłem pewny, że zaraz zaczną ją hejtować. Ale wiem, że Freesia jest silniejsza niż się wydaje. Wylogowałem się i schowałem telefon. Podszedłem do adaptera. Włączyłem płytę. Usłyszałem pierwsze dźwięki piosenki.
- Skąd wytrzasnąłeś to cudo? – zapytała.
- Mam swoje sposoby.


____

I jak? Przepraszam, że dość długo nie dodawałam, ale wiecie... Szkoła .. Zgroza. Właśnie przerwałam odrabianie matmy, żeby dodać rozdział i mam nadzieję, że pojawi się więcej komentarzy niż 2... ?!
4 komentarze = 19 rozdział. 
wybaczcie. ale pod poprzednim rozdziałem były jedynie dwa komentarze, więc po co ja to piszę? dla dwóch osób?
Pozdrawiam i proszę o szczerą opinie. :*
Do następnego ;*

3 komentarze:

  1. Genialne, właśnie przeczytałam całe opowiadanie i się zakochałam w nim <3 pisz dalej, szybko bo już czuję niedosyt! :D pozdrawiam, kandia z kaykandia.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Jejku, kocham to! Jest naprawdę fajnie. :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, jak słodko! Więcej takich momentów :)

    OdpowiedzUsuń