Skończyłem całować Freesię, ale nie odsunąłem się od niej ani o milimetr. Uśmiechnąłem się oblizując usta, a ona przygryzła dolną wargę, również rozjaśniając twarz uśmiechem. Wyglądała przy tym tak niesamowicie seksownie. Miałem ochotę wykrzyczeć to całemu światu. A jej wyszeptać do ucha.
- Frees, wybacz mi tego paparazzi – powiedziałem w końcu siadając bokiem do kierownicy i patrząc w jej niesamowite oczy.
- Nie masz za co przepraszać. – Westchnęła. Spojrzała na mnie, jakby się nad czymś zastanawiała. – Justin... Na czym... na czym my właściwie stoimy?
- Ale o co ci chodzi, Frees?
- Myślę, że dobrze wiesz o co mi chodzi.
Westchnąłem głęboko. Cóż niestety nie umiałem odpowiedzieć na jej pytanie. Sam nie znałem odpowiedzi.
- Aktualnie siedzimy, Frees, nie stoimy – powiedziałem w końcu. Nie udało mi się wymyślić czegoś inteligentniejszego.
- Justin. Całujemy się, przytulamy, chodzimy za ręce. Ale... Co między nami jest? Czy... Czy ty coś do mnie czujesz? – spytała prostu z mostu. I ona twierdzi, że jest nieśmiała.
- Freesia. Ja nie wiem dokładnie. Podobasz mi się. Masz naprawdę wspaniały charakter i jesteś mi bliska. Ale nie wiem co do ciebie czuję. Naprawdę ciężko mi to zrozumieć. Przyciągasz mnie, ale boję się, że cię skrzywdzę. Z jednej strony wydaje mi się, że się w tobie zakochałem, ale nie wiem... Nigdy chyba tak naprawdę nie kochałem... Nie wiem jak to jest.
- Ja mam to samo – wykrztusiła, spuszczając wzrok.
- A ty w ogóle chciałbyś być moją dziewczyną?
- Nie wiem. Chyba... Chyba tak... – spojrzała na mnie nieśmiało.
- To może zrobimy tak. Zostaniemy parą. Tak... „oficjalnie”. Na jakiś czas. Jeśli tobie lub mnie się to nie spodoba, to powiemy sobie i zostaniemy przyjaciółmi, ok?
- Okej – po jej minie było widać, że taka opcja się jej podobała. Jednak po chwili z powrotem posmutniała. – A co, jeśli ja się w tobie zakocham a ty we mnie nie? Albo na odwrót?
- Nie bierzemy pod uwagę tej możliwości. Wierzę, że jeśli ludzi są sobie przeznaczeni, to jedno zakochuje się w drugim z wzajemnością, albo wcale.
- Ciekawa teza. Powiem też, że bardzo optymistyczna – uśmiechnęła się.
- To jak, moja dziewczyno, gdzie jedziemy? Nie. Nic nie mów. Zabiorę cię na randkę, ale jak tylko wrócimy, będziesz musiała poćwiczyć.
- Justin, mój chłopaku, a nie możemy później tam pojechać? A teraz poćwiczyć? – zapytała.
- Właściwie tak będzie nawet lepiej.
Po powrocie do domu, podczas którego zadawałem Freesii mnóstwo banalnych pytań, typu ulubiony kolor, piosenka, co najbardziej lubi jeść, a czego nienawidzi itd., poszliśmy śpiewać. Przy niektórych moich pytaniach, które wciąż zadawałem, Freesia dławiła się frytkami. Ale nie wszystkie moje pytania były bezsensowne.
- Ilu miałaś wcześniej chłopaków, tak na serio? – spytałem, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Ma bardzo ładne włosy, takie miękkie i gęste, długie.
- Nie ważne, prawda?
- Nie, ale jestem ciekawy. Więc?
- Jednego – powiedziała, odwracając głowę. Prawdę mówiąc, to najpierw myślałem, że Frees żartuje, bo nie sądzę, żeby tylko jeden chłopak się nią zainteresował. Przecież to niemożliwe. Ale po wyrazie jej twarzy zrozumiałem, że to prawda. Ona nie chciała mieć nikogo. Ona się boi. Ona się boi, że ją skrzywdzę... – Poproszę następne pytanie.
- Skąd wzięła się twoja nieśmiałość?
- Ja – westchnęła. – Po pierwsze: pewnie dlatego, że jak byłam młodsza, miałam problemy z wagą. Wszyscy się ze mnie śmiali, wytykali palcami. Chciałam się pozbyć tego wszystkiego. Zaczęłam zmuszać się do wymiotów. Miałam... bulimię – to słowo wyszło z jej ust wraz z obrzydzeniem.
- Czemu? – zapytałem, przytulając jej drobniutkie ciałko do swojego torsu.
- Bo chciałam za wszelką cenę schudnąć. Udało mi się. Potem wpadłam w coś w rodzaju anoreksji. Niby wiedziałam, że jestem potwornie chuda, ale nie mogłam w siebie wcisnąć liścia sałaty. Można było liczyć moje żebra przez koszulkę. Nosiłam rozmiar 32. Znowu to samo. Patrzyli na mnie, mierząc wzrokiem i z odrazą. Jessica i Angel pilnowały mnie na zmianę. Kazały mi jeść, a kiedy już wepchnęłam to do ust i jakimś cudem połknęłam zajmowały łazienkę. Tak cholernie się o mnie troszczyły. Z resztą dalej to robią.
Prawdopodobnie powodem numer dwa było to, że bałam się cokolwiek powiedzieć, bo ktoś mógłby mnie wyśmiać, albo uznałby, że jestem chora psychicznie. Bałam się braku akceptacji ze strony rówieśników. Zwykle w ławce siedziałam sama, albo z pewną Alice. Była odważna, bardzo. Chodziłam z nią na większość lekcji, z resztą mniejsza. Z tym sobie jeszcze nie poradziłam. Boję się ludzi. Po prostu się boję.
Powód numer trzy. Ostatni i najważniejszy, co do tego, to jestem pewna, że przez to jestem nieśmiała. Świadomość, że... że zabiłam... zabiłam własną matkę... – w tym momencie urwała i zaczęła płakać. Po prostu. Gładziłem ją po plecach i śpiewałem fragmenty moich piosenek. Po chwili zaczęła równomiernie oddychać.
- Już nie płaczesz?
Pokręciła głową na „nie”.
- Nie zabiłaś swojej matki. To nie jest twoja wina, że ona nie żyje. To przez narkotyki.
- Ale to przez to, że nie dawała sobie ze mną rady zaczęła ćpać! –przerwała mi.
- To nie twoja wina, że się urodziłaś. To tylko jej wina. Jej nieodpowiedzialności – próbowałem przekonać ją do swojej racji.
- To nie jest jej wina! Skąd mogła wiedzieć, że sobie nie poradzi?! Nie była nieodpowiedzialna. Zajmowała się mną wspaniale! Przez 6 lat... – znowu zaczęła łkać w moją koszulę.
- Frees, wiem, że to boli. Mój ojciec nie umarł, ale przez kilka lat żyłem tylko z matką. To zupełnie tak, jakbym nie miał taty, więc coś o tym wiem. To boli, cholernie. Ale nie możesz idealizować swojej rodzicielki. Nie była perfekcyjna. A to, że zaczęła brać narkotyki, czy to, że umarła to tylko i wyłącznie jej wina – mówiłem, do płaczącej Freesii, a ta biła pięściami mój tors.
- Justin... Przez 12 lat żyłam sama. Co z tego, że byłam pod prawną opieką ciotki?! Miała mnie gdzieś!!! Jess i Angel są dla mnie jak siostry, ale każdy potrzebuje rodziny. Prawdziwej rodziny. Ja miałam tylko mamę, moją kochaną mamę przez jedyne 6 okropnie krótkich lat. Może i nie była idealna, ale cały czas wyobrażałam sobie, że... że spędzam z nią każdą wolną chwilę, jesteśmy szczęśliwie, cieszymy się sobą. Niczego nie potrzebujemy do szczęścia... – uśmiechnęła się smutno.
- Frees, teraz masz mnie... – szepnąłem ciepło do jej ucha. – Nie jesteś sama.
Popatrzyła w moje oczy i uśmiechnęła się blado. Spoglądaliśmy tak przez minutę, a potem już nie wytrzymałem. Pocałowałem ją zachłannie, namiętnie w usta. Ręce położyła na moim torsie, a ja jedną wplątałem w jej cudne włosy. Drugą obejmowałem ją w biodrach. Powoli się ode mnie odsunęła.
- Więc, Frees, Za chwilę zabiorę cię na randkę. Ubierz się... – na język nasunęło mi się „seksownie”, ale uznałem, że to nieodpowiednie. – tak, jak chcesz. Najlepiej wygodnie.
- Ok, ale gdzie idziemy?
- Tego ci nie mogę zdradzić – uśmiechnąłem się i wiodłem wzrokiem za odchodzącą w kierunku schodów Freesią.
_____________________________________
I co powiecie?
Ja Wam powiem, że nie mam pojęcia czy się Wam to spodoba, czy uznacie, że jestem głupia. Ja sama nie jestem pewna, ale chyba już muszę dodać, z resztą nic ciekawszego nie wymyślę.
Błagam, napiszcie mi co sądzicie o tym, że Just i Frees są razem, jeśli już nie chcecie, to chociaż napiszcie, że fajnie, że są razem, albo nie. PROSZĘ O KOMENTARZE. TYLKO DWA POD 16 ?!!
Wiecie co?
Nie lubię Was szantażować, więc dam Wam jeszcze jedną szansę.
Polecam dr-bieberr.blogspot.com !!!
Buziaki i do następnego ;* !
Buziaki i do następnego ;* !
OOOOOOO , Kocham twojego bloga. Nie wiedziałam że miałą bulimię, fajnie to rozwinęłaś. Mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny bo twoje rozdziały kończą sie zawsze tak że aż chce się je czytać codziennie ♥ @YoSwaggyBieber
OdpowiedzUsuńTa u góry dobrze gada, xd
OdpowiedzUsuńEjj miało być 10 str, xd
Ale jast okey ; *
Dobrze że są razem.!;d
Ty a co ty dajesz jak ma zakończyć się bloog,.?
Nie chcesz go usunąć.? Prawda.?!
Cieszę się, że się Wam podoba <3
OdpowiedzUsuńI nie, nie chcę jeszcze kończyć bloga, ale muszę wiedzieć do czego wszystko ma prowadzić.
Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej ♥