Wbiłam już do pięciu sklepów i dalej nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Oczywiście Justin uznał, że wymyślam, bo owszem było tam wiele pięknych sukienek, ale nie było odpowiedniej.
- Dobra. Wchodzimy tu, a potem robimy przerwę – zadecydował, kiedy wchodziliśmy do następnego sklepu.
- Ok – zgodziłam się. Od razu rzuciła mi się w oczy pewna sukienka. Podeszłam do wieszaka i wzięłam swój rozmiar do ręki. – Co ty na to?
- Przymierz – poprosił, a ja poszłam do przebieralni. Włożyłam tą piękną sukienkę. Sięgała mi do połowy ud. Była bez ramiączek. Po prostu cudo. A ta falbanka na dole. Wspaniała. – I jak, Frees? – zapytał Justin, który czekał na mnie pod przymierzalnią. Otworzyłam drzwi, pokazując mu się. – Boże, Frees. Wyglądasz... Niesamowicie.
- Na pewno. Cóż. Nie wiem czemu, ale jakoś nie jestem przekonana. Owszem sukienka jest ładna. Ale nie wiem czy mi pasuje. No i... – Justin zamknął moje usta pocałunkiem.
- Wyglądasz niesamowicie, Frees. I nie próbuj zaprzeczać – jeszcze raz cmoknął mnie w usta.
- Mówisz?
- Oczywiście, Freesia. Zawsze wyglądasz pięknie – uśmiechnął się.
- Tak? A jak włożę worek po ziemniakach, nałożę na twarz dwa kilogramy tapety, włosy będą całe w kołtunach, nie będę myć zębów dwa tygodnie, zrobię sobie piętnaście kolczyków na twarzy i całe ciało w tatuażach? – podniosłam brwi, a przechodząca koło mnie akurat pani w średnim wieku, spojrzała na mnie, jakbym co najmniej oświadczyła, że hoduję w domu pingwina, który żywi się tylko kukurydzą i żyje w zgodzie z niedźwiedziem polarnym. A, i że przyleciał na swoich skrzydłach do mnie z Afryki.
- Z pewnością wyglądałabyś oszałamiająco – potwierdził moja słowa.
- Jesteś głupi – uśmiechnęłam się. – Ale brać ją?
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię – powiedział.
- Cóż. Chyba do twarzy ci w takim kolorze – wróciłam do przymierzalni.
- Bardzo śmieszne – wywrócił oczami. – Freesia, podaj mi proszę sukienkę, jak już ją zdejmiesz, chcę coś zobaczyć – poprosił, kiedy odpinałam zamek. Zdjęłam to cudo i przełożyłam przez górę drzwi. – Dziękuję – powiedział, ja ubrałam swoje normalne ciuchy i wyszłam. Ale Justina nie było. Rozglądnęłam się dookoła. Stał przy kasie i właśnie wyciągał swoją kartę. Szybko podbiegłam do kasjerki i powiedziałam:
- Proszę niech pani chwilę poczeka. To moja sukienka. Ja za nią zapłacę – zaczęłam szukać portfela.
- Niech jej pani nie słucha. Jakaś wariatka. Ja płacę – podał jej kartę.
- To kto płaci? – spytała bardzo nie uprzejma kasjerka o imieniu Diana
- Ja – powiedzieliśmy jednocześnie. Diana wzięła kartę Justina.
- I tak oddam ci te pieniądze – szepnęłam mu do ucha.
- Tylko spróbuj, Frees – wziął reklamówkę z moją sukienką i schował paragon. Delikatnie chwycił moją dłoń i splótł nasze palce, a ja tylko się uśmiechnęłam.
- Chodźmy na shake’a – poprosiłam. Uwielbiam shake’i. Zwłaszcza waniliowe.
- Dobrze. Jakiego chcesz?
- Zdam się na ciebie – cmoknęłam co nieśmiało w policzek i wzięłam od niego moją torbę z sukienką.
- To ja kupie, a ty gdzieś usiądź, dobrze?
- Jasne – uśmiechnęłam się i poszłam zająć jakąś ławkę. Ciekawe jakie buty mogłabym włożyć do sukienki. Pewnie jakieś balerinki, bo w butach na obcasie wyglądam jak mutant. To jeden z minusów bycia wysoką. Nie mogę nosić szpilek, głupio wyglądam przy niskich ludziach, więc przy takiej Jessice, która włoży 10-centymetrowe obcasy i tak jestem wyższa. No, bo załóżmy, że moje szpilki będą miały jedynie pięć centymetrów. 183 cm wzrostu? Jeszcze jakbym była modelką, to może... Ale nic z tych rzeczy. O, nie.
Wyjęłam z kieszeni telefon i zerknęłam na godzinę. 14:24. Szybko dzisiaj leci czas. Odblokowałam ekran i zobaczyłam tapetę. Westchnęłam głęboko. Zdjęcie przedstawiało piękną, uśmiechniętą blondynkę. Miała na oko 27 lat. Na rękach trzymała czteroletnią dziewczynkę z ciemnobrązowymi włosami aż za pas. Zaszkliły mi się oczy. Zawsze się zachodziły łzami, kiedy widziałam mamę.
1 NOWA WIADOMOŚĆ.
Kliknęłam „pokaż”.
„Siemka, Freesia. Masz w szafie taką piękną, czerwoną sukienkę przed kolana. Wiesz, taka rubinowa. Śliczna. Mogę ją pożyczyć? Idę na randkę z Ryanem. Uznał, że mam się elegancko ubrać. Szykuję jakąś niespodziankę.”
Nadawca: Jessica.
- Smacznego – obok mnie usiadł Justin, wręczając mi zestaw dla dzieci z McDonald’ s.
- Serio? Happy Meal? – zachichotałam.
- Czemu nie? – uśmiechnął się do mnie.
- Nie ważne. Smacznego – odwzajemniłam uśmiech. Otworzyłam pudełko zestawu i wyjęłam paczkę frytek. – Ym... Wiesz może jaki kolor lubi Ryan?
- Nie wiem. Chyba zielony. A czemu pytasz?
- Jessica się z nim umówiła i pyta czy może pożyczyć moją czerwoną sukienkę. Ale mam też taką jedną... O! tak! – wzięłam mój telefon i wybrałam numer Jess. – Halo! Hej, Jess. Mam też taką trawiastą sukienkę. Ślicznie ci w zielonym i ponoć Ryan lubi zielony.
- Serio? – mogłabym przysiąc, że się uśmiecha.
- Jasne. Buziaki, muszę kończyć. Powodzenia i papatki. – rozłączyłam się.
- Czyli mam rozumieć, że Jess i Ryan są parą? – zapytał Justin, a potem ugryzł swojego hamburgera. W tym momencie mignął mi przed oczami flesz. Dopiero po chwili ogarnęłam, że jakiś paparazzi zrobił nam zdjęcie i właśnie pytał Justina:
- Justin, to twoja dziewczyna? Od jak dawna się spotykacie? Kochasz ją?
- Nie, nie jest to moja dziewczyna. Mógłbyś nas zostawić w spokoju? – spytał Just z udawaną grzecznością. Szczerze, to mu współczuję. Ci paparazzi i w ogóle. Dzisiaj zaczepiły nas cztery fanki, a to na pewno nie koniec. Ja bym tak nie umiała. Znaczy wiem, ze fani dają mu radość, ale musi to też wkurzać.
- Justin, nie bądź taki oschły i przytul swoją dziewczynę.
- Nie jesteśmy parą – powiedział. – Chodź, Frees – szepnął mi do ucha, a wtedy paparazzo zrobił kolejną fotką. Wzięłam Happy Meal w rękę, w drugą torbę z sukienką i ruszyłam za Justem. – Daj torbę – poprosił, a ja podałam mu kieckę. Włożył ją do lewej ręki, a kiedy skręciliśmy, tak, że paparazzi nas nie widział splótł palce swojej prawej dłoni z moją lewą. Uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam go lekko w usta. Wtedy kolejny raz błysnął flesz, za naszymi plecami, i kolejny i kolejny. Momentalnie się od niego odsunęłam, ale on objął mnie ramieniem i delikatnie przyspieszył kroku. – Wybacz mi, Frees. Nienawidzę ich. Wszędzie się muszą wpieprzyć.
- Nie, to ja przepraszam, nie powinnam była cię...
- Freesia, to nie twoja wina. A to, że nie powinnaś była mnie całować, to najgłupsza rzecz na świecie jaką kiedykolwiek mogłabyś powiedzieć. Jasne? – trochę uspokoił głos, ale i tak była w nim nuta rozdrażnienia.
- Jak słońce, Justin – wyszliśmy z centrum handlowego i ruszyliśmy w stronę jego auta. Włożyłam torbę do bagażnika, i usiadłam na siedzeniu dla pasażera. On usiadł na miejscu kierowcy i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek.
Teraz byłam pewna kilku rzeczy.
1. Na pewno nie znajdę butów do sukienki.
2. Na pewno nie będę umiała się uczesać.
3. Na pewno pomylę się w tekście.
4. Justin świetnie całuje.
5. Jego dotyk wywołuje drżenie mojego serca.
6. Chyba go kocham.
______
I jest 16 rozdział.
wybaczcie mi błędy, wybaczcie, że krótki, ale jak pisałam ostatnio jest mi ciężko pisać.
Jutro impreza na zakończenie wakacji w stylu " Project X" Nie mam pojęcia co z tego wyjdzie, ale jutro na pewno nie będę pisać. Całą sobotę mam wolną, ale nie wiem jeszcze co będę robić. W roku szkolnym rozdziały niestety chyba będą pojawiać się jeszcze rzadziej. Musicie mi to wybaczyć. Wiecie, że Was kocham.
Poproszę o szczere i ROZBUDOWANE komentarze.
Jeszcze serdecznie zapraszam na bloga: dr-bieberr.blogspot.com <który jest wspaniały i proszę udowodnijcie to autorce> i spadam.
Buziaki i życzcie szczęścia. Jutro test językowy. :*
Boskoo; * Powodzenia jutro.!
OdpowiedzUsuńŁadną sukienke wybrałaś. ; p
Kurde rozdział świtny, codziennie sprawdzam tego bloga z nadzieją na nn , i tu proszę <3 Jest super rozdział . Bardzo podoba mi się sukienka, ale zastanawiam się dlaczego Justin powiedział że ona nie jest jego dziewczyną chociaż skoro jest gwiazdą mógł się spodziewać następnych paparazzich i splótł rece. hehe . Rozumiem że chciał ją chronić . Zapraszam na bieberdance.blogspot.com/ oraz na http://rosaliebelieber.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń