INFORMACJE

Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 8. " usłyszałem głos Jessici, która właśnie weszła do domu, z bukietem czerwonych róż"


Obudziło mnie stukanie w szybę. Otworzyłem powoli oczy i zobaczyłem, że pojedyncze krople deszczu odbijają się od szyby okna. Zaczynały robić to coraz szybciej, aż w końcu przerodziły się w ulewę. Usiadłem na łóżku i oparłem głowę o ścianę. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi od mojego pokoju, które uchyliła moja matka.
- Justin, musimy obgadać twoją trasę. Scoot ma dzisiaj czas o 15:30. Co ty na to? – zapytała, uśmiechając się szeroko.
- Spoko.
- Dobrze, to lepiej zacznij się szykować – poprosiła.
- ok. – wstałem z łóżka i zerknąłem na zegarek, który wskazywał 15. Właściwie, to czemu ja tak późno wstałem? Przecież wcześnie się położyłem. Było coś koło północy. Ach, no tak. Nie wiedziałem, że moje rozmyślenia o Freesii będą aż tyle trwały. Ciekawi mnie dlaczego nie chce mnie pocałować. Wiem, ze jej się podobam. A jak ją całuję, to ona mnie odpycha. Wiem, że jest nieśmiała, ale chyba jeden pocałunek to nic wielkiego, prawda? Chyba, że się we mnie zakochała, wtedy to dużo. Może ona myśli, że jest mi obojętna...? Jeśli ona myśli, że nic dla mnie nie znaczy, to mogę wprost powiedzieć, że jest głupia. Podoba mi się, i to bardzo, a może nawet coś więcej. Może nawet coś do niej czuję...? A może ona myśli, że ja chcę ją tylko przelecieć...? Ma mnie, aż za takiego dupka? Nie...  A jeśli. Muszę z kimś pogadać, ale nie z nią, ona mi nic nie powie. Może z Angel... ? Tak, ona będzie odpowiednia.
Zaścieliłem łóżko i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i umyłem włosy. Włożyłem czerwone rurki, czarny T-shirt w serek i bordowe Vansy. Ogarnąłem się do końca i zszedłem na dół. W salonie siedział już mój menadżer wraz z matką i pili kawę oraz jedli ciasto. Zaszedłem jeszcze do kuchni i wyjąłem z lodówki kawałek sernika.
- Siema – uśmiechnąłem się do Scootera.
- Co u ciebie? – zapytał, upijając łyk z kubka.
- Jakoś leci, a u ciebie?
- Dobrze.
- Więc jak to będzie z tą moją trasą? – zaciekawiłem się.
- W tym roku planujemy tylko Stany.
- Ok. To może wy wszystko jakoś ułożycie, a ja wprowadzę jakieś drobne poprawki, czy coś, a teraz się ulotnię.
- Justin, mógłbyś nam jakoś pomóc – poprosiła matka.
- Ja uważam, że łatwiej będzie, jeśli on sobie jednak pójdzie – Scooter powiedział i zrobił następny łyk kawy.- Jakieś specjalne życzenia?
- Nie, dzięki. Widzisz, mamo. Ja spadam. Nie wiem o której wrócę. Powodzenia! – wziąłem moją deskę i wyszedłem z domu. Na szczęście już nie padało. Najpierw skierowałem się w stronę domu Chaza. Był to dobry wybór, bo i Ryan i Chris byli u niego.
- Więc co robimy? – zapytał Ryan.
- Pójdźmy do dziewczyn – zaproponował Chaz.
- Których? – zapytał Chris.
- Angel, Jessici i Freesii.
- Spoko – zgodziliśmy się wszyscy i wyszliśmy z domu.
Po niecałym kwadransie byliśmy już na miejscu. Drzwi otworzyła nam Freesia. Jak zwykle wyglądała olśniewająco. Miała na sobie czarną koszulkę na ramiączkach w małe różowe i czerwone kwiatki, rozmieszczone bardzo blisko siebie i białe rurki. Na stopach – czarne baleriny. Włosy w delikatne fale spadały na jej ramiona jak kaskady wodospadów. Wyglądała bardzo dziewczęco.
- Cześć, co wy tu robicie? – zapytała zdziwiona.
- Jakie miłe powitanie – powiedział Ryan.
- Przyjechaliśmy was odwiedzić – wyjaśniłem.
- Ale Ang jest na randce, a Jess... Właściwie to nie wiem gdzie, ale za jakieś pół godziny powinna być. Wejdźcie – uśmiechnęła się szeroko i otworzyła szerzej drzwi.
- Nie przeszkadzamy?
- Nie. Rozgośćcie się, a ja zaraz wrócę – powiedziała i poszła na górę.
- Ale ona ślicznie wygląda... – powiedział Ryan i oblizał wargi, kiedy zniknęła.
- Ty się lepiej zajmij swoją Anastazją – wysyczałem.
- Ryan, przecież wiesz, że Bieber ma chrapkę na Freesię – Chaz szturchnął Ryana łokciem.
- Trudno, ona go nie chce... – Ryan zamilkł, kiedy zobaczył jak na niego spoglądam. W moich oczach kryła się żądza mordu. Dosłownie. – Sory... – wybełkotał. Usłyszałem, że Frees schodzi po schodach, ale nie była sama. Usłyszałem fragment jej rozmowy.
- Na pewno sobie poradzisz? – zapytała.
- Jasne – odpowiedział chłopak barytonem.
- Bo jeśli chcesz, to mogę ci jeszcze pomóc.
- Nie trzeba – byli już przy drzwiach, a ja zobaczyłem niskiego blondyna. – Pa, Freesia – uśmiechnął się do niej i wyszedł.
- Dobra – odwróciła się do nas. – Co robimy?
- Zagrajmy w butelkę na pytania i zadania, ale bez butelki – zaproponował Chaz.
Ja tam nie miałem nic przeciwko i się zgodziłem, jak reszta chłopaków, ale Frees zaprotestowała:
- O nie. Ja się was boję.
- Freesia, przestań – powiedział Ryan. – To nie gramy na chamskie.
- Ok. Tylko się przebiorę – powiedziała i zniknęła na górze.
Po chwili zeszła w długich, fioletowych pumpach i żółtej bokserce, a włosy zostawiła rozpuszczone.
- Ja nie zaczynam – rzuciła, stając naprzeciw nas.
- Ja mogę – zgodził się Chris.
- Ok. ktoś chce kiśl? – zapytała brunetka.
- Jaa! – krzyknął Chaz.
- Ok.
- To ja też – poprosiłem.
- I Jaaaa! – Chris zaczął turlać się po podłodze.
- To może zrobię od razu pięć.
- To ja ci pomogę – zaproponowałem i poszedłem z nią do kuchni.
- Jaki chcesz? – zapytała, nawet na mnie nie patrząc.
- Wiśniowy... Frees, bardzo jesteś zła ? – wyszeptałem.
- Nie  bardzo.
- Frees...
- Do cholery jasnej! Jestem Freesia ! Przeliterować ci to?! – żachnęła się.
- Przepraszam, po prostu tak słodko to brzmi. Frees... Freesia...
- Ty mieszaj, a ja będę zalewać – poprosiła i podała mi pięć łyżeczek.
Zalaliśmy kiśle i wróciliśmy do salonu. Chłopacy się z czegoś śmiali.
- Ok, Freeeeees... – zaczął Chris.
- Ty też?! Jestem FREESIA!!!
- Wybacz, Freeeeeesia. Pytanie, czy zadanie?
- Pyy...tanie...
- Który z nich – wskazał palcem na mnie, Chaza i Ryana. – Jest według ciebie najładniejszy?
- yy... – Frees jechała wzrokiem od twarzy Ryana, do mojej, ale miałem wrażenie, że w moje oczy patrzyła najdłużej. Ja jak zwykle nie mogłem oderwać od niej wzroku, a ona mi tego nie utrudniała, bo patrzyła wciąż na mnie. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Właściwie, to bardziej do siebie niż do mnie, ale to szczegół.
- Ok, chyba już rozumiem... – Beadles cicho się zaśmiał.
- yy..eee... Ale... – zaczęła się tak słodko jąkać.
- Nie tłumacz się, nie jesteś pierwszą dziewczyną, która, jak tylko się da, udaje, że Bieber jej nie pociąga... – powiedział.
- Bo nie pociąga! – krzyknęła, prawie wylewając swój kisiel.
- Udajmy, że ci wierzę – Christian zakończył tę dyskusję.
- Ryan, pytanie czy zadanie? – zapytała.
- Pytanie – uśmiechnął się do niej.
- Ok. To... Z którą z dziewczyn wolałbyś chodzić? Z Ang czy z Jess? – zapytała.
- Z tobą – patrzył w jej oczy wręcz z pożądaniem.
- Miło, ale wybierz między Ang i Jess.
- A, no tak. Ty nie chciałabyś chodzić ze mną, bo chciałabyś z Bieberem.
- Ryan! Nawet gdybym chciała chodzić z tobą, albo z Justinem, to na pewno bym tego nie zrobiła, jeśli tak mielibyście się zachowywać! A teraz albo wybierasz między Ang i Jess, albo wychodzisz! – zagroziła, chyba całkiem na serio.
- To nara! – krzyknął, wstał z miejsca, zabrał deskę i wyszedł trzaskając drzwiami. Kurde, ale z niego debil!
- yyy.. Ok. co to było? – Freesia się zdezorientowała.
- Ryan już tak ma, że jak dziewczyna go nie chce, a chce innego z nas, to zachowuje się tak, aż znajdzie „lepszą” – wyjaśnił, przy ostatnim wyrazie pokazując cudzysłów.
- To długo nie będzie szukał... – Freesia upiła łyk kisielu.
- Masz za niską samoocenę, Frees. Jesteś śliczna – uznałem.
- Naprawdę, Frees, masz cudne włosy. – zgodził się ze mną Chris.
- I oczy... – dodałem.
- i uśmiech – Chaz ciągnął temat.
- Aww. Jesteście kochani – Freesia przytuliła każdego z nas.
- Dobra, to teraz znowu tu, Frees.
- FREESIA! Jestem Freesia, tak ciężko ci to zrozumieć, Justin?
- Ale ja ci już tłumaczyłem, że Frees brzmi tak słodko...
- Dobra mów sobie jak chcesz. Just, pytanie czy zadanie? – zapytała.
- Hm... Niech będzie zadanie.
- Kurczę... nie wiem... Może... Wiem! Masz mówić do mnie Freesia, a nie Frees – uśmiechnęła się do mnie.
- A kiedy? – zapytałem.
- Chociaż dzisiaj.
- Spróbuję. Chaz, co chcesz? – zapytałem.
-  Zadanie, nie chce mi się myśleć – wybrał.
- Pocałuj FREESIĘ w policzek – powiedziałem i zobaczyłem, że na policzkach oby dwojga pojawiły się rumieńce. Chaz podszedł do Frees na kolanach i musnął delikatnie jej skórę.
- Justin, pytanie...? – zasugerował Chaz.
- Zadanie – powiedziałem.
- Kurde. To nie wiem. Czekaj... Może... Pocałuj Frees, ale w usta.
- Nie! Nie zgadzam się – powiedziała, oblewając swoje policzki czerwienią.
- Dlaczego?
- Bo nie! – krzyknęła.
- Bieber, całuj, ona nie ma tu nic do gadania! – Chaz klepnął mnie w ramię, a ja spojrzałem na niego jak na debila, którym właściwie był.
- Nie, nie pocałuję Freesii – powiedziałem stanowczo, ale oni mnie zignorowali.
- Wszyscy wiemy, że chcesz... – Chris poruszył brwiami.
- Nawet jeśli chcę, to nie znaczy, że Freesia chce – popatrzyłem na nich, a oni na Frees, która właśnie patrzyła na mnie.
- Freesia, ty nie chcesz? – zapytał Chris.
- Nie... – wyszeptała i zamknęła oczy.
- Frees, przepraszam. Nie złość się na nas – Chaz i Chris zaczęli ją gilgotać.
- Aaa! Debile, puśćcie! Mnie się nie łaskocze! – zaczęła machać nogami. Chris dostał w ramię, a Chaz w nogę. – Mówiłam, że nie?! I ty też sobie zapamiętaj, że mnie się nie łaskocze! – zwróciła się do mnie.
- Nie gniewasz się? – zapytali.
- Nie. Dobra.
- Freesia, co wybierasz? – zapytałem, posyłając jej najmilszy z moich uśmiechów.
- Pytanie, nie chce mi się wstawać.
- To powiedz mi... Jakiego mężczyznę mogłabyś pokochać?
- Ale z charakteru?
- Ogólnie, z wyglądu też.
- To... Powinien być romantykiem, marzycielem, musiałby być ze mną szczery, uczciwy... Zabawny, wrażliwy, uczuciowy, troskliwy... Odważny, bohaterski. Fajnie by było, jakby był uzdolniony muzycznie, bo kocham muzykę.  Musiałby być wierny. Taki nie na zawsze, bo nie sądzę, że, ja, z moim szczęściem, na takiego trafię – tu ja, Somers i Beadles sparaliżowaliśmy ją wzrokiem. – ale chciałabym, żeby nie zostawił mnie po miesiącu dla innej, chociaż właściwie jakby zostawił mnie po roku, to było by gorzej... A z wyglądu. To co...? No, niech będzie przystojny. No, i musi o siebie dbać. No, o mnie właściwie też.
- Ok – moje usta wygięły się w podkówkę, a ona nie schodziła mi z twarzy do końca wieczoru, bo, według mnie, spełniałem większość tych cech, jeśli nie wszystkie. Tak, wiem. Moje samouwielbienie nie zna granic.
Dalsza gra nie była jakoś specjalnie ciekawa, do momentu, w którym poprosiłem Chrisa o zadanie. Najpierw zwrócił się do Frees:
- Lubisz muzykę, co nie?
- Jasne – uśmiechnęła się.
- Więc Justin. Zaśpiewaj dla Frees wybraną przez ciebie, swoją piosenkę.
Najpierw zerknąłem na Freesię, która była zła, za zdrobnienie jej imienia. Ale chyba się cieszyła, że dla niej zaśpiewam. Tylko jaką piosenkę...  Zaraz... Mówiła, że lubi Stuck in the moment...? chyba tak.
- With you,
With you,
I wish we had another time,
I wish we had another place...

Now Romeo & Juliet,
They could never felt the way we felt,
Bonnie & Clyde,
Never had the highlight,
We do,
We do...

You and i both know it can't work,
It's all fun and games,
'til someone gets hurt,
And i don't,
I won't let that be you...

Now you don't wanna let go,
And i don't wanna let you know,
There might be something real between us two, who knew?
Now we don't wanna fall but,
We're tripping in our hearts and it's reckless and clumsy,
'cause i know you can't love me here...

I wish we had another time,
I wish we had another place,
But everything we have is stuck in the moment,
And there's nothing my heart can do (Can Do),
To fight with time and space 'cause,
I'm still stuck in the moment with you...

See like Adam & Eve,
Tragedy was a destiny,
Like Sunny & Cher,
I don't care,
I got you baby...

See we both,
Fightin' every inch of our fiber,
'cause in a way,
It's gonna end right but,
We are both too foolish to stop...

Now you don't wanna let go,
And i don't wanna let you know,
There might be something real between us two, who knew?
And we don't wanna fall but,
We're tripping in our hearts and it's reckless and clumsy,
And i know you can't love me here...

I wish we had another time,
I wish we had another place,
But everything we have is stuck in the moment,
And there's nothing my heart can do (Can Do),
To fight with time and space 'cause,
I'm still stuck in the moment with you...

See like,
Just because this cold cold world saying we can't be,
Baby, we both have the right to decide we,
And i ain't with it,
And i don't wanna be so old and grey,
And it isn't 'bout these better days,
But convince just telling us to let go,
So we'll never know...

I wish we had another time,
I wish we had another place,
'cause everything we did,
And everything we have is stuck in the moment,
Yeahhh...

I wish we had another time,
I wish we had another place,
But everything we have is stuck in the moment,
And there's nothing my heart can do,
(Nothing my heart can do),
To fight with time and space 'cause,
I'm still stuck in the moment with you,
Yeah,
Whoa whoa...
Kiedy skończyłem, zobaczyłem, że z jej oczu zrobiły się szklanki. Uśmiechała się blado. W końcu wykrztusiła:
- To było piękne, Justin.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się.
- Ale... I tak ta pierwsza wersja podoba mi się bardziej – pokazała mi język.
- Dobra, Freesia ?
- Pytanie.
- Uważasz, że lepszą przyjaciółką jest Angel czy Jess? – zapytałem, patrząc na jej reakcję. Była natychmiastowa:
- Ja nie mogę pomiędzy nimi wybierać! Obie kocham i obie są mi bliskie!
- Ale chodzi mi o to, której bardziej ufasz – wyjaśniłem.
- Nie wiem, ale jeśli muszę wybierać, to będzie to... – zerknęła w moje oczy, które wciąż się śmiały. Sama się uśmiechnęła. – chyba Angel...
- Spoko.
- Chris? – zerknęła na niego.
- Pytanie – wybrał.
- Bardziej lubisz koty czy psy?
- yy. .. Koty... – powiedział, bez dłuższego zastanowienia.
- Jak miło. Właśnie, gdzie Tost? – wstała i zaczęła się rozglądać, a Chaz i Chris patrzyli na nią jak na debilkę.
- Tost, to jej kot – wyjaśniłem.
- Tościk, kochanie, gdzie jesteś? – zajrzała do dużego, wiklinowego kosza. – O... Cześć, słoneczko – wyjęła stamtąd dużego, biało-czarnego kota, z fioletową obrożą na szyi. Położyła go sobie na lewym ramieniu, tak, że przednimi łapkami „trzymał” się jej łopatki. Wróciła do nas i uśmiechnęła się. – To właśnie Tost.
- Mogę go potrzymać? – zapytał Beadles.
- Jasne – podała mu go delikatnie. Kot szybko zszedł z jego rąk i poszedł w moją stronę. Zaczął ocierać się o moje ręce głową. Pogłaskałem go, a on wszedł na moje kolana i położył się. – Lubi cię – powiedziała Freesia, uśmiechając się na „nasz” widok.
- Dobra, Bieber. Te czułości to oszczędź jakiejś dziewczynie, a teraz powiedz... – zaczął Chris.
- Pytanie. – wybrałem.
- Czemu właśnie tę piosenkę zaśpiewałeś dla Frees? – zapytał.
- Błagam was! Jestem Freesia! Tobie też to przeliterować?! – warknęła do Beadlesa.
- Dobra, sorry Freesia.
- Wiem, że tę piosenkę lubi  – powiedziałem patrząc na kotka. Miał śliczne zielono-żółte oczy. – Może zagrajmy po prostu w prawdę...?
Wszyscy się zgodzili.
- Chaz, jak oceniasz wygląd Freesii w skali od 1-10? – zapytałem.
- 7 – powiedział, przyglądając się jej dokładnie. No tak, on gustuje w blondynkach. – A ty, Justin?
- 10 – powiedziałem, nawet nie patrząc na Frees. Doskonale wiem, że jest piękna.
- Dziękuję... – na jej twarzy zagościł wielki uśmiech.
- Freesia, gdzie jesteś?! – usłyszałem głos Jessici, która właśnie weszła do domu, z bukietem czerwonych róż.
- Jess. Jaki piękny. Od kogo to? – zainteresowała się Frees.
- Od „cichego wielbiciela” – powiedziała i mógłbym przysiąc, że przez ułamek sekundy zerknęła na mnie i na moją reakcję. Że to niby ode mnie? Nie...
- Uuu. Pójdę po wazon – powiedziała niebieskooka<Freesia> i poszła do kuchni.
- Siema – uśmiechnęła się do nas Jessica.
Przywitaliśmy ją, a po chwili poszła do kuchni. Kiedy wróciły, zaproponowały film. Najlepiej komedię romantyczną. Chłopacy z niechęcią się zgodzili, a dziewczyny wybrały „I że cię nie opuszczę...”. W tym czasie Angel wróciła do domu i powiedziała, że pójdzie do sklepu po coś do picia i jakieś chipsy. Poszedłem z nią.
- To ty weź Colę, czy co tam chcesz, a ja pójdę po coś słodkiego – powiedziała, kiedy weszliśmy do małego marketu.
- Czekaj, mamy czas. Pójdziemy razem. Wiesz, chciałbym też z tobą pogadać.
- Aha, no to okej. A o czym? Albo o kim? – uśmiechnęła się.
- Bo wiesz... Kurde. Ja po prostu bardzo lubię Frees, ale mam wrażenie, że ona za mną nie przepada... I chciałbym wiedzieć czy wiesz może, zgodziłaby się ze mną umówić...? – zapytałem nieśmiało.
Ona najpierw szeroko się uśmiechnęła, a później przybrała wyraz twarzy, jakby sobie o czymś przypomniała i posmutniała.
- Justin. Ona cię lubi, ale gdybyś zaprosił ją na randkę odmówiłaby. Nie pytaj czemu i tak już za dużo ci powiedziałam – wrzuciła do wózka trzy duże paczki Lays’ów.
- Ale czemu? – zapytałem patrząc na nią.
- Nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam, Justin i proszę, uwierz mi, że chyba nawet nie chciałbyś wiedzieć, ale powiem ci, że Freesia bardzo cię lubi.
- Więc skoro mnie lubi, to czemu nie chciałaby się ze mną umówić? – drążyłem temat.
- Nie mogę ci powiedzieć, Justin. Uwierz, że chciałabym, ale nie mogę. Obiecałam.
- Nikt się o tym nie dowie – zaproponowałem, wkładając do koszyka dwie Colę i Sprita.
- Właśnie, Justin. Nikt. Ty też nie – zakończyła sprytnie nasz dialog.
_____
 I jest już 8!!  Jak to szybko leci!
Ta niespodzianka, o której ostatnio pisałam, to to, ze piszę oczami Bieberka .

Proszę o komentarze i dziękuję za te pod ostatnim rozdziałem.
Proszę o reklamę mojego bloga, jeśli tylko podobają Ci się moje wypociny!
I powtarzam, że jeśli chcecie być informowani o nn, to napiszcie na moje gadu. 38451185
I przepraszam za błędy!
A! i jeszcze raz serdecznie zapraszam na bloga:dr-bieberr.blogspot.com
To chyba już wszystko! Buziaki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz