INFORMACJE
Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/
piątek, 10 sierpnia 2012
Rozdział 7. "Pocałuj swoją dziewczynę..."
Zanim otworzyłam oczy, uzmysłowiłam sobie, że leżę w łóżku sama. Usiadłam na skraju łóżka i podniosłam powieki. Na szafce leżała kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos: Koło 13 powinienem być. Do zobaczenia, kochanie… Just.
Kochanie? Ach, no tak, mamy udawać parę. Ja nie chcę… Co jeśli się do niego zbliżę…? Co jeśli się… zakocham…? Dlaczego ten cholerny Chaz nie mógł sobie wybrać Jessici?! Dlaczego mnie?! Dlaczego się zgodziłam?! Dlaczego nie protestowałam, kiedy mówili, że nie pójdę jutro do szkoły? Kurde, dlaczego...? Może... Może wykręcę się jakimś bólem brzucha, czy coś? Wstałam i poszłam do kuchni. Przy stole siedziała Jessica i Angelina, jak gdyby nigdy nic, i piły kakao.
- Cześć, Freesia – uśmiechnęła się do mnie Ang.
- Hej... – usiadłam koło nich. – Możecie mi powiedzieć, co się wczoraj stało?
Jessica spojrzała na mnie wilkiem.
- Jasne. Jess może jej wyjaśnisz? – zaproponowała ironicznie Angel.
- Może jednak ty?
- Jak wolisz. Chcesz tak prosto z mostu? – zwróciła się do mnie blondynka.
Pokiwałam głową.
- Ok. chodzi o to, że Jessice podoba się Justin. Ale ja wiem, że ty go lubisz tak bardziej.
- Przestań, przecież ile ja go znam? Niecały tydzień – przerwałam jej.
- Freesia, skończ. Nie umiesz kłamać. Więc tak. Ja wiem, że lubisz go tak bardziej i nie pozwalam Jess go podrywać. Więc ona jest teraz zła na cały świat. A tak swoją drogą, to mogłabyś dać sobie z nim spokój. Przecież on wcale nie jest jakiś niesamowity. Oczy ma ładne, ale nie jest jakiś fantastyczny, czy coś...
- Angel! On ma cudowne oczy. Wspaniały uśmiech... – dopiero po chwili zorientowałam się co powiedziałam. Kurde!
- Mówiłam, że lubi go „tak bardziej”? Jess, wiesz, że ona... – Angel zwróciła się do Jessici.
- Nie! Jess, on jest twój. Ja nie chcę. Może i go lubię, ale nie chcę. Naprawdę – powiedziałam nienaturalnie szybko patrząc w oczy Jessici.
- Słucham?
- Tak. Na serio. Uwierz, że wcale nie chciałabym wykonywać z Justem tego jego zadania.
- Ale... Jak to? Mogę się nim „zająć”? – zapytała z niedowierzaniem brunetka.
- Tak... – powiedziałam odwracając wzrok.
- Dziękuję, Freesia! – Jessica podeszła do mnie i przytuliła. – Kocham Cię!!!
- Ja ciebie też.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanęli Chaz, Ryan i Justin. Każdy wręczył nam po torbie i Justin powiedział:
- Wiemy doskonale, że nie nosicie ze sobą ciuchów na zmianę, więc pojechaliśmy do sklepu, po ubrania dla was.
- Dzię-ku-je-my – powiedziałyśmy równo, jak dzieci w pierwszej klasie.
Poszłam na górę, do pokoju JB. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wytarłam się i zajrzałam do torby. Wyjęłam z niej białą koszulkę z napisem „ I my boyfriend” i seledynowe rurki. Znalazłam tam też kolczyki, wkrętki, w kształcie serduszek i czerwoną bandankę. Jednak dobrze zrobiłam, zabierając ze sobą bieliznę. Ubrałam się szybko i zrobiłam koka, zawiązując na głowie chustkę. Na nogi nałożyłam trampki. Umyłam zęby, pomalowałam się i wyszłam z łazienki. Na łóżku siedział Justin.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niego.
- Hej. Pięknie wyglądasz, Frees. A, i masz boską koszulkę.
- Dzięki – poczułam, że moje policzki robią się czerwone.
- Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz, Frees – powiedział i wstał. – Chodź – podał mi rękę, a ja uzmysławiając sobie, że dziś mamy być parą, uścisnęłam ją delikatnie.
- Jestem Freesia.
Zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy jedli śniadanie.
- Poczekać to nie łaska? – zapytał sarkastycznie mój „chłopak”. Usiadłam przy stole i zaczęłam robić sobie kanapkę z serem i ogórkiem.
- Nieee – Chris rzucił w JB ogórkiem.
- Chris, debilu! – Just oddał mu rzodkiewką.
- Właśnie, Chris! Z czym mam teraz zrobić sobie kanapkę?! – udałam wkurzoną.
- Łap pomidora! – rzucił mi warzywo.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego.
- Ja nie umiem jeździć na desce! – krzyknęłam kolejny raz z rzędu, do Justina, który od 30 minut próbował mnie namówić do jazdy na deskorolce.
- Proszę, chociaż spróbuj. Ja cię nauczę. To nie jest nic trudnego – spojrzał mi głęboko w oczy, a ja, próbując się opanować, odwróciłam wzrok.
- Dobrze – podeszłam bliżej niego i zerknęłam na niego.
- Jedną nogę stawiasz tu – powiedział pokazując miejsce. – A drugą się odpychasz.
- Yhym... – pokiwałam głową i postawiłam stopę w odpowiednim miejscu. – Może ty zaprezentujesz...
- Nie. Ja ci pomogę. Mogę? – zapytał podchodząc do mnie.
- Tak...
Złapał mnie delikatnie w talii i nakazał się odepchnąć. Oczywiście z moją koordynacją ruchową upadłam prosto na niego.
- Przepraszam! Ja naprawdę nie powinnam jeździć... – zaczęłam protestować.
- Przestań! Jeszcze raz. Uda ci się. Na pewno – uspokoił mnie swoim aksamitnym głosem.
Niepewnie stanęłam na desce. Ponowiłam próbę i tym razem nie poszło tak źle. No, przynajmniej się nie wywróciłam.
- Widzisz, idzie ci coraz lepiej.
- a jak tym się skręca? – zapytałam.
- A to później. Najpierw naucz się jechać do przodu. Dawaj, jeszcze raz! – uśmiechnął się do mnie zachęcająco .
Po trzech godzinach spędzonych w skateparku nauczyłam się skręcać! Nawet to fajne. Będę musiała zamówić jeszcze parę lekcji Justina. Świetny z niego nauczyciel! A nasze chodzenie wcale nie jest takie złe. Każą nam tylko trzymać się za ręce. A swoją drogą, to Biebs ma bardzo miłe dłonie. Takie ciepłe i delikatne, ale silne.
- Justin... – zaczął Chaz. – Pocałuj swoją dziewczynę.
Spojrzałam na Biebsa z przerażeniem. Nie! On nie może mnie całować! Nie! Nie! Nie! Kurrrr...
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć na swoich wargach poczułam przyjemne ciepło. Usta Justina czule muskały moje... Kiedy tylko zorientowałam się, że on mnie całuje odepchnęłam go od siebie i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Zaraz pobiegła za mną Ang... Chyba Ang. Nie patrzyłam za siebie. Usiadłam pod wielkim dębem w parku i zaczęłam płakać. Nie wiem czy dlatego, że to przerwałam, czy dlatego, że bałam się, że zaraz się okaże, że czuję coś do JB. Ja nie mogłam. Nie. To Jessica może się w nim zakochać, ale nie ja. Ja nie!
- Freesia... – usłyszałam za sobą ciepły głos mojej przyjaciółki. – Kochanie nie płacz... Co jest? To tylko pocałunek...
- Tylko?! Ty wiesz co to dla mnie znaczy?!
- Nie, ale...
- Angel! Nie ma żadnego ale! To nie ty boisz się w nim zakochać i to nie ty rano powiedziałaś przyjaciółce, że może „zabrać sobie” chłopaka, do którego już pewnie coś czujesz, ale nie jesteś tego pewna!
- Kochasz go?
- Nie! Nie wiem... Może to tylko zauroczenie. Tak, to na pewno zauroczenie.
- Więc dlaczego nie chciałaś go pocałować?
- Bo ja się boję...
- Czego?
- Boję się, że się w nim zakocham. Mówiłam ci już...
Angel po prostu mnie przytuliła.
- Już dobrze. Wróćmy do domu... – poprosiłam.
- Wszystkie nasze rzeczy są u Justina.
- więc najpierw do niego, a potem do nas .
- Dobrze.
Kiedy stanęłam przed drzwiami do jego domu. Nogi wrosły mi w ziemię.
- Freesia... Idziesz? – zapytała Angel.
- yyy... Może ty weźmiesz moje rzeczy?
- Nie. Ty po nie wejdziesz.
- A... A co jeśli oni mnie wyśmieją? – zapytałam całkiem na serio.
- Chłopacy poszli już do siebie.
- Muszę?
- Tak. – powiedziała stanowczo blondynka i otworzyła drzwi wejściowe do domu Justina. Wpuściła mnie przodem i uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć Będzie dobrze... Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i weszłam głębiej.
- Freesia? – zapytał szatyn* z niedowierzaniem.
- przyszłam po moje rzeczy.
- Bardzo jesteś zła?
- Przyszłam po rzeczy. Gdzie są?
- Freesia... Przepraszam... Tak mi głupio...
- Gdzie są moje rzeczy?
- Proszę, wybacz mi. Ja nie powinienem... Ale... Ja...
- Pytam się gdzie są moje rzeczy?!
- U mnie w pokoju. Zaraz ci przyniosę... – powiedział, spuszczając wzrok i poszedł na górę. Po chwili wrócił z moimi i Angel rzeczami. – Proszę – podał nam je. – Zawieść was do domu? – zapytał.
- Nie trzeba... – zaczęłam.
- Jakbyś mógł – przerwała mi Jessica.
- Jasne. Już idę po kluczyki.
Kiedy dojechaliśmy pod nasz dom Justin zaczął znowu mnie przepraszać.
- Skończ – powiedziałam kiedy usłyszałam setne już przepraszam.
- Ale Frees...
- Jestem Freesia!
- Freesia...
- Pa, Justin.
- Freesia, proszę wysłuchaj mnie. Daj mi trzy minuty – poprosił.
- I ani sekundy dłużej.
- Wiem, że jestem wielkim debilem i nie zasługuję na wybaczenie, ale przepraszam. Przepraszam, że cię pocałowałem. Po prostu nie jestem przyzwyczajony, żeby jakaś dziewczyna nie chciała mnie całować.
- Jasne, w końcu jesteś tak idealny, że każda leci na twoje czekoladowe tęczówki...
- Proszę cię, nie mów tak. Ja naprawdę cię lubię. Błagam... Daj mi jedną, ostatnią szansę. Jeśli zrobię coś, czego byś sobie nie życzyła, to zniknę z twojego życia raz na zawszę... Proszę...
- Dobrze – wybełkotałam pod nosem i odwróciłam się na pięcie.
- Pa, Frees...
- Freesia! Pa.
_____
* szatyn - jeśli gdziekolwiek wcześniej pisałam brunet, to przepraszam, ale Justin = szatyn <przynajmniej tu>
I jest już siódmy... !
Ale fajnie <33
Kurcze, nawet mi się podoba... A Wam? Proszę o szczere komentarze!!
3 komentarze = 8. rozdział !!!
a w ósmym czeka niespodziewanka!
A za błędy przepraszam.
Pozdrawiam ; **
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz