INFORMACJE
Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/
piątek, 10 sierpnia 2012
Rozdział 3. " Uśmiechnęłam się, gdy poczułam zapach jego perfum. "
Zszokowana, a jednocześnie przyjemnie zaskoczona działaniem Justina, uśmiechnęłam się do siebie. Delikatnie mnie od siebie osunął.
- Dobrze. Zmieńmy temat. Ulubiona książka?
Ta niesamowicie cudowna chwila się skończyła. Skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Dobrze mi było w ramionach Justina. Biło od niego fantastyczne ciepło. Gdy tylko o tym pomyślałam poczułam jak moje policzki płoną. Zrobiłam się czerwona jak burak. Byłam tego pewna. Nie musiałam nawet na siebie patrzeć.
- yy.. Książka… nie wiem… Chyba Saga:Zmierzch. A twoja?
- lubię dużo książek…
- ok.
- więc… hm… Co robimy? Nudzi mi się… Znaczy nie dlatego, że jestem z tobą, tylko po prostu tak wiesz. Nie mam co robić. Nie mam pomysłu co robić. Może ty masz jakiś pomysł?
- nie…
-czekaj. Mówiłaś, że twoja ulubiona książka to Zmierzch, co nie? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Więc obejrzyjmy Zmierzch! Tam, obok telewizora – wskazał ręką szafkę – jest cała seria. Wyjmij ją, a ja przygotuję coś do jedzenia. Oczywiście jeśli tylko tego chcesz. Więc?
- spoko. Możemy obejrzeć- uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do komody. Chłopak, który lubi Zmierzch. Coś mi tu nie pasowało, ale zapowiadało się ciekawie, więc nie wnikałam. Wyjęłam z szafki to, czego szukałam i położyłam na stoliku przed białą sofą.
- Znalazłam – uśmiechnęłam się w stronę Justina, który właśnie wyjmował popcorn z mikrofalówki. On również posłał mi uśmiech.
Wyjął z lodówki Coca-Colę, a z szafki dwie szklanki. Postawił je na blacie. Posolił prażoną kukurydzę. Wziął miskę do ręki, colę po pachę, a szklanki do drugiej ręki.
- Przecież mogłam ci pomóc – powiedziałam, gdy brunet usadowił się wygodnie na ziemi, przed telewizorem. – Czemu ty w ogóle siedzisz na ziemi?
- muszę włączyć film –wytłumaczył. Zrobił to, co miał zrobić i usiadł koło mnie na kanapie. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam zapach jego perfum.
- No przecież ci mówiłem, że Przed Świtem jest najlepsze – powtórzył Justin. Obejrzeliśmy całą Sagę. Oczywiście co chwilę się śmialiśmy, nie koniecznie z filmu (głównie z Belli i jej myśli, do których nawiązywał Justin), więc trwało to dłużej niż powinno. Jak to ja, również płakałam. Cóż. Po prostu tak mam. Zawsze się wzruszam na Zmierzchu. Nie mam pojęcia jakim cudem na zegarku w moim telefonie widniała godzina 20:49.
- Justin, ja muszę już iść. Naprawdę, świetnie się z tobą bawiłam. Paa – uśmiechnęłam się do niego jeszcze raz się rumieniąc i otworzyłam drzwi. – Masz jakiś parasol? Trochę pada…
Chłopak wyjrzał i zamknął drzwi.
- nie wyjdziesz stąd, dopóki nie przestanie padać. Z chęcią bym cię zawiózł do domu, ale mama zabrała mi kluczyki, a zapowiada się na porządną burzę, więc dzisiejszą noc spędzisz u mnie – uśmiechnął się do mnie.
- ale Justin. To tylko woda… Daj mi tylko parasol.
- nie.
- Justin! Bo zadzwonię na policję! – zaszantażowałam go.
- Nie zadzwonisz, jeśli zabiorę ci telefon – powiedział i zanim się zorientowałam wyrwał mi torebkę z ręki.
- Justin…
- Tak, słucham.
- oddaj mi torebkę – poprosiłam.
- nie.
- wyjmę telefon, dam ci go, ale torebkę mi oddaj.
- a jeśli nie?
- co „jeśli nie”?
- co jeśli nie dasz mi telefonu?
- och. Przysięgam, że dam – Bieber popatrzył mi w oczy. – Zaufaj mi - niepewnie podał torebkę. Wyjęłam komórkę i rzuciłam w jego stronę.
- dziękuję – wsadził ją do kieszeni spodni.
- mówiłam, że dam?
- mówiłaś, mówiłaś. Co chcesz robić? – zapytał.
- Justin, wiesz, że ja nie wiem.
- ja też nie wiem, co chcesz robić. Może byś coś zjadła? Tak. Zjesz naleśniki. Chwila. Ja nie umiem robić naleśników. Może być jajecznica?
- ja mogę zrobić naleśniki – uśmiechnęłam się do niego.
- dobrze. Co będzie ci potrzebne?
- ym…Mleko, mąka, jajka, cukier , proszek do pieczenia , cukier waniliowy i woda gazowana.
- yyy. Ok – poszukał produktów i położył je na blacie.
Szybko zrobiłam kolację i zasiedliśmy do stołu. Justin jadł z dżemem wiśniowym, a ja z powidłami śliwkowymi. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie pobrudziła. Moje białe rurki! Justin dał mi coś na przebranie. Nie wiem skąd miał damskie ubrania w moim rozmiarze, ale darowanemu koniowi nie zagląda się z zęby.
- wiesz…-zaczął. – Mam wrażenie, że Chazowi spodobała się Jessica…
- a tobie i Ryanowi Angel – dokończyłam.
- Cóż. Jeśli mam być szczery to wolę brunetki. Ale, owszem, Angel jest ładna, lecz nie w moim typie.
- ach. Rozumiem.
- a Tobie… Któryś się spodobał? – zapytał odwracając wzrok.
- Tak… Edward. Jest nieziemski.
- ja pytam na poważnie.
- a ja odpowiadam – zachichotałam.
Justin powiedział, że mam spać w pokoju gościnnym i dał mi piżamę. Umyta i ubrana usiadłam na łóżku i wyjęłam z torebki Zmierzch. Otworzyłam na zaznaczonej stronie i położyłam się na brzuchu. Zaczęłam czytać.
- Halo? - usłyszałam głos Justina za drzwiami.
- A nie, Freesia jest u mnie.... No, bo pada. ... Tak, jutro wróci... No, chyba, że nie przestanie padać.... Już chyba śpi.... Yhym... Pa... - pewnie dzwoniła Jess, albo Angel.
Znów wbiłam wzrok w lekturę.
Nie mam pojęcia kiedy Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
__________
Dziękuję za dwa komentarze pod ostatnim rozdziałem
Może tu będą trzy ?
Wiecie, że Justin ponoć robi już próby przed trasą? Nie mogę się doczekać następnych piosenek.
Większość rozdziału pisałam przy Carly Rae Jepsen - Bucket.
Jak minęła Majówka? Szkoda, że już koniec. : (
Ale moja była boska.
Pozdrawiam ;* Do nn. : *
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne.. <3
OdpowiedzUsuń