INFORMACJE

Jeżeli ktoś, chce się ze mną skontaktować, to zapraszam do napisania e-maila :)
wiktoria.bashfull@gmail.com
ZAPRASZAM! Nowy blog.
http://justin-and-bella.blogspot.com/

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 14. "wsadziłam Justinowi w twarz mojego loda."


Kiedy się obudziłam Justina znowu nie było koło mnie. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 6:05 rano. Świetnie. E tam, wstajemy. Przeciągnęłam się i stanęłam na nogi. Ostrożnie wyszłam z jego pokoju i zeszłam na dół. Nalałam sobie wody w kuchni i poszłam na zewnątrz, do ogrodu. Usiadłam na bujanej ławeczce i zobaczyłam, że w jego pokoju pali się światło. Wyjrzał przez uchylone okno, a ja mu pomachałam.
- Frees, wracaj do środka! – krzyknął.
- Zmuś mnie! – odkrzyknęłam i zaczęłam się huśtać.
Po chwili światło zgasło. Zamknęłam oczy i momentalnie zaczęłam myśleć. Przed oczami zobaczyłam jego śliczne, czekoladowe paczadełka. Na ustach poczułam jego świeży oddech, a na policzkach aksamitny dotyk. A jak rozpoznać, że ktoś się zakochał? No, bo niby ktoś mi się podoba i bardzo go lubię, ale skąd wiedzieć, że się kogoś kocha? Nigdy nie byłam zakochana. Tylko raz zauroczona. W Charliem. A to się dobrze nie skończyło. Ale obiecałam Angel, że zaryzykuję. Więc to zrobię. Ktoś wziął mnie na ręce, chciałam krzyczeć, ale tylko kiedy otworzyłam usta, ten ktoś pocałował mnie czule w usta. Od razu wiedziałam, że to Just. Objęłam jego kark rękoma, żeby łatwiej było mu mnie trzymać.
- Freesia, czemu wyszłaś na zewnątrz? – zapytał z troską w głosie. – Ty wiesz, co przeżywałem, kiedy wyszedłem z łazienki?
- Oj, no obudziłam się i doszłam do wniosku, że już pewnie nie zasnę, więc wyszłam do twojego ogrodu – wyjaśniłam.
- Yhym. A nie łatwiej byłoby spróbować zasnąć? – wszedł ze mną do swojego domu.
- Nie. Przestań, jest już szósta.
- No, to strasznie wcześnie.
- A ja zwykle o tej porze wstaję do szkoły – pomogłam mu otworzyć drzwi od jego pokoju. – Właściwie, to czemu wracamy do ciebie?
- Idziemy spać, Frees – powiedział, kładąc mnie na łóżku.
- Nie, Justin, ja już nie zasnę – zaprotestowałam, siadając na parapecie i uśmiechając się.
- Frees, proszę cię.
- Nie, ja już nie zasnę. Z resztą miałeś mnie zabrać w jakieś magiczne miejsce.
- Owszem, ale nie o szóstej rano.
- Juuuuustin – popatrzyłam w jego oczy najmilej jak tylko potrafiłam i stanęłam tuż przy nim.
Ten zamiast mi odpowiedzieć wpił się w moje usta i zaczął je namiętnie całować.
- No, co musisz mi się jakoś odwdzięczyć – powiedział, kiedy się ode mnie odsunął i zobaczył moją trochę zdezorientowaną minę.  – Chodź, Frees, idziemy na śniadanie.
- To ja mam świetny pomysł. Ty pójdziesz na dół i zrobisz mi pyszne śniadanie, a ja w tym czasie się ubiorę – uśmiechnęłam się do niego, a on popatrzył na mnie spod oka, ale jednak wyszedł z pokoju.
Bez dłuższego zastanowienia poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Umyłam się szybko i wytarłam, ale zorientowałam się, że nie wzięłam ze sobą ciuchów. Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem, a na łóżku Justina leżał strój kąpielowy. Śliczne, turkusowe bikini, a obok biała króciutka, lniana sukienka na cienkich ramiączkach.
Włóż to, Frees. Ewentualnie na śniadanie możesz zejść nago, bo nie znajdziesz swojej walizki.
Justin.
Przeczytałam treść karteczki, która leżała na sukience. Wzięłam strój do ręki i poszłam się ubrać. Ugh, debil z niego. Włożyłam śliczne bikini zawiązywane na sznurki na szyi i plecach. Sukienka była prześliczna. Miała sznurowanie w stylu gorsetu z przodu, przy biuście, a na dole „rozjeżdżała się” na boki. Szybko ją ubrałam. Tylko usta pomalowałam błyszczykiem, bo skoro idziemy nad jakąś wodę, to nie będę się malować. Włosy związałam w koka. Kiedy wyszłam z łazienki na łóżku leżały piękne białe sandałki, a obok kolejna karteczka.
Na pewno ślicznie wyglądasz, Frees. Czekam na dole.
Justin.
Włożyłam buty na stopy, a do małej, czarnej torebeczki wsadziłam telefon, portfel, błyszczyk, słuchawki i parę wsuwek. Zeszłam na dół, a na stole leżała kolejna karteczka.
Wyjdź do ogrodu.
Poszłam na tyły domu, gdzie znajdował się ogród. Justin siedział na kocu w biało-czerwoną kratę. Obok niego leżał talerz z kanapkami i dzbanek z sokiem pomarańczowym oraz dwie puste szklanki. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam bliżej.
- Witaj, Frees. Tuż po śniadaniu zabiorę cię na plażę – oznajmił, wstając i pomagając mi usiąść.
- Justin, wiesz, że mogłeś po prostu nasypać do miski płatków i zalać mlekiem? Ale dziękuję – cmoknęłam go czule w policzek.  – Czekaj, czekaj, na plażę?
- Tak, na plażę. Smacznego – podał mi talerz.
- Po co na plażę? – spytałam, biorąc do ręki jedną z kanapek.
- Frees, a po co chodzi się na plażę?
- Ym. No, żeby się opalać – ugryzłam.
- No, właśnie. I, żeby się kąpać.
- Yhym.
Po śniadaniu tak, jak obiecał zabrał mnie na plażę. Nad śliczne jeziorko, z czystą wodą i złocistym piaskiem. Dookoła przy brzegu rósł las. Było tam pięknie. Wiatr wiał, a niebo było bezchmurne. Słońce już dawało mi się we znaki.
- I jak, podoba się? – zapytał.
- Jest ślicznie, Justin. Dziękuję – pocałowałam go delikatnie w policzek.
- Nie ma za co. Chodź na pomost – poprosił i ujął moją dłoń. Rozłożył koc, a obok postawił przenośną lodówkę, do której włożył Pepsi, lody i chipsy. Szybko zrzuciłam z siebie sukienkę i zaczęłam smarować się kremem z filtrem.
- Justin, posmarujesz mi plecy? – spytałam chłopaka, który siedział na brzegu pomostu mocząc nogi w zimnej wodzie.
- Jasne – wziął ode mnie krem i nalał chłodną ciecz na moje ramiona. Kiedy tak rozsmarowywał krem po moim ciele, ja starałam się ukryć przyjemne dreszcze , które zalewały moje ciało, za każdym jego dotykiem. – Frees, ty masz tatuaż.
- A mam. Dopiero teraz zauważyłeś?
- Szczerze mówiąc tak, ale wiesz, ciężko zauważyć pięciolinię z nutami, która znajduje się za uchem – powiedział.
- Może trochę – zgodziłam się z nim.
- A masz jeszcze jakiś?
- Mam – powiedziałam.
- Gdzie?
- A tego już ci nie powiem.
- To sam kiedyś znajdę. A teraz do wody! – krzyknął i wepchnął do jeziora. Zatkałam nos i zamknęłam oczy. Potem znalazłam się w wodzie. Cóż pobawimy się. Póki jeszcze znajdowałam się pod powierzchnią wody odpłynęłam całkiem duży kawałek. Kiedy wypłynęłam okazało się, że jestem pod pomostem. Idealnie. Długo nic nie słyszałam, więc postanowiłam wyjrzeć. Poniosłam się na rękach i zobaczyłam, że Justin leży sobie spokojnie na plecach, z rękami pod głową na kocu, kiedy ja mogłam tonąć! Wyszłam z wody po cichu i podeszłam na palcach bliżej. Uklęknęłam przy nim i zaczęłam wykręcać mokre włosy na jego klatkę piersiową.
- Freesia! To jest zimne! – zaczął krzyczeć, a ja się tylko z niego śmiałam. – Frees, czemu jak się śmiejesz, to zawsze zasłaniasz się rękoma?
- Nagle zapomniałeś, że ci zimno?
- Tak. Więc czemu?
- Bo mam okropny śmiech – powiedziałam.
- Nieprawda, Frees, masz wspaniały śmiech – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- E tam, ja go nie lubię – stwierdziłam wstając i wskakując z rozbiegu do wody. Po wypłynięciu na powierzchnie wody usłyszałam plusk za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina. Objął mnie, co szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiło. Przytuliłam się do jego torsu.
- Masz śliczny śmiech, Freesia – powiedział i cmoknął mnie delikatnie w policzek.
- Pływamy? – spytałam, zmieniając temat i psując tę cudowną chwilę.
- Jasne – uśmiechnął się do mnie blado i rzucił się w wodę. Po chwili płynął kraulem. Płynąc żabką za moment byłam tuż obok niego i jakoś specjalnie nie przeszkadzało mi to, że chlapał mnie (pewnie przez przypadek) wodą. Zawrócił, więc i ja to uczyniłam. Wyszedł z wody i położył się na kocu, w swojej wcześniejszej pozycji. Obraził się na mnie czy jak? Ugh, ale z niego debil. Ale za to jaki przystojny debil. O tak i taki śliczny, i słodki... Kurde chcę takiego na urodziny. Nie pewnie weszłam na pomost i usiadłam obok niego.
- Czemu już wyszedłeś z wody? – zapytałam nieśmiało, wyjmując z torebki telefon, na którego wyświetlaczu widniała godzina 9:27. Spojrzałam na Justina. Wzruszył tylko ramionami. Ok, spróbujmy jeszcze raz. – Co porobimy?
To samo. Znowu wzruszył ramionami i wymamrotał ciche i niewyraźne „nie wiem”.
- Justin,  jesteś na mnie zły? – spytałam prosto z mostu, wyjmując Pepsi.
- Nie, czemu?
- Bo się do mnie nie odzywasz. Co zrobiłam?
- Freesia. Nie jestem na ciebie zły i nic nie zrobiłaś.
- No, coś musiałam, skoro się nie odzywasz – stwierdziłam, próbując odkręcić napój tak, żeby nie ochlapać ani siebie, ani tym bardziej złego Biebsa.
- Freesia. Nic nie zrobiłaś – zapewniał mnie bezbarwnym głosem, wciąż nie podnosząc się z koca.
- Nawet już nie mówisz do mnie Frees.
- Myślałem, że tego nie lubisz.
- No, bo niby nie lubię, ale jak ty tak mówisz, to lubię – sama zgubiłam się  w tym, co powiedziałam.
- Yhym.
- No, Justin, proszę cię. Powiedz czemu się złościsz.
- Freesia, jak mam ci udowodnić, że się nie gniewam – zapytał, siadając, a mi mimowolnie przeszło przez myśl „pocałuj mnie”. A on jakby czytając w moich myślach wpił się w moje wargi i objął mnie w talii. Na moich ustach automatycznie pojawił się uśmiech. Ale w tym pocałunku było coś dziwnego. Justin muskał moje usta, jakby doszedł do wniosku, że mam zamiar go odepchnąć. O nie, nawet o tym nie pomyślałam. Po chwili sam się ode mnie odsunął. – Dobra. Tak szczerze mówiąc, to nie przyszliśmy tu tylko po to, żeby się opalać i kąpać. Zaśpiewaj. Chciałbym wiedzieć jak twój głos roznosi się na  przestrzeni.
- Muszę?
- Tak.
- Sweet love, sweet love...
- Głośniej – dodał.
- Trapped in your love
 I've opened up, unsure I can trust… - śpiewałam, starając się patrzeć w jego oczy, ale nie było to łatwe, kiedy śpiewałam dosłownie „jestem związana z tobą”. Na twarz Justina widniało wielkie skupienie. Skupienie, ale i uśmiech. Może rzeczywiście się nie gniewa. Ech. Nie ważne.
- Ślicznie. Z pewnością wygrasz ten cały konkurs. Jeszcze raz – na ustach Justina znowu zagościł ten znany tylko mi uśmiech. Taki tajemniczy, ale i przyjazny. Słodki i łobuzerski. Uwielbiam go. Przygryzłam dolną wargę, przestając śpiewać i wpatrywałam się w jego usta. – Coś nie tak, Frees? – zapytał zupełnie naturalnie, a jego głos przywrócił mnie na ziemię.
- Jasne, tylko nie chce mi się śpiewać – powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Yhym. A co mam zrobić, żeby ci się zachciało?
- Wiesz... Muszę mieć jakąś motywację – uśmiechnęłam się.
- Bo się fochnę – odpowiedział i z trudem powstrzymywał śmiech.
- Doskonale wiem, że się nie fochniesz.
- Niby też racja. To ym... Zawieszę karierę. Albo nie! Skończę karierę!
- Oh, Justin. Jaką znowu karierę? – spytałam i mimo wszystko zaczęłam się śmiać.
- Ranisz mnie. Ja mówię poważnie!
- Oj, wiem, że nie skończysz kariery, bo... Bo nie. Bo... Bo to ci daje szczęście, energię, a niedługo wydajesz płytę i w ogóle... Chyba nie zawiedziesz fanów? – spróbowałam wziąć go na litość.
- To też racja – podziałało!!!
- Więc?
- Ucieknę stąd bez ciebie.
- Miałbyś serce? Zostawiać biedną, samotną, bezbronną dziewczynę w jakimś buszu? Kurde jak jakiś Edward Bellę w „Księżycu w nowiu”!
- No, nie... To... To... To przestanę mówić do ciebie Frees – powiedział, a ja zamarłam. Przecież to jakoś tak... No fajnie jak ON do mnie tak mówi.
- Jak będę śpiewać, to przestaniesz? – spytałam dla upewnienia.
- Tak – potwierdził.
- To na pewno już nie będę śpiewać – wywróciłam oczami i położyłam się na brzuchu, na kocu.
- Czyli już lubisz jak się tak do ciebie mówi?
- Nie. Lubię jak TY tak do mnie mówisz – poprawiłam go i wyjęłam z lodówki dwa lody w rożku. Jednego toffi – dla mnie i gruszkowego – dla Justina. Podałam mu go.
- Dziękuję – powiedział. – Wiesz, nie wiem jak ty możesz jeść loda toffi. Przecież one są okropne.
- Odczep się od moich lodów toffi! To te twoje gruszkowe są ohydne – podniosłam się do pozycji siedzącej i odłożyłam na bok papierek.
- Frees, jak możesz?! Jadłaś w ogóle kiedyś gruszkowe lody?
- Tak, a ty toffi? – zapytałam.
- Nie, bo są obrzydliwe – stwierdził.
- To spróbuj! – powiedziałam i pod wpływem impulsu wsadziłam Justinowi w twarz mojego loda. Zaczęłam się z niego śmiać, ale szybko złapałam się za usta, próbując się powstrzymać. Ten rzucił się na mnie z wściekłością, tak, że położyłam się na gorących deskach, i zaczął mnie zachłannie całować. Z chęcią oddałam pocałunek, który sprawił, że miałam doskonałą okazję, żeby wepchnąć szatyna do wody, która pewnie dalej była lodowata. Ale czy chciałam przerywać tę niesamowitą chwilę? Czy chciałam kończyć ten namiętny pocałunek? Nie chciałam, ale jednak to zrobiłam. Justin był w wodzie! Szybko wskoczyłam za nim i nim zdążył się wynurzyć zaczęłam go przytulać, a on mnie znowu całować.



____

I jak się podoba? Mam nadzieję, że jest ok, bo że świetnie nie jest to wiem.
I wiem, że nudno. Ale już niedługo zacznie się dziać obiecuję 
Jak mijają wakacje, Beliebers? 
Moje są nawet spoko, pomijając fakt, że od 13.08 mam anginę -.-'
Nie mogę się zbytnio rozpisywać, wybaczcie <3
Kocham, Tori ;*

1 komentarz: